Binduga
Nas interesowało to jedno – wesele Uli i Maćka.
Łukasz – świadek, podczas toastu zdradził, że była to miłość od pierwszego wejrzenia. „Poznałem właśnie kobietę, która będzie moją żoną i urodzi mi dzieci” – miał mu oznajmić Maciek przez telefon ponad rok temu.
A samo wesele przebiegało w bardzo rodzinnej atmosferze. Drewniana sala weselna jeszcze w jakiś sposób dodawała ciepła całej uroczystości. Wiedziałem, że będzie sporo dzieciaków, więc zabrałem chustę klanzy, która dała wiele frajdy nie tylko najmłodszym :).
A najmłodsi mieli jeszcze inne atrakcje – kareta, którą do sali podjechali Młodzi jeszcze przez długi czas woziła je na przejażdżki – to prezent od organizatorów. Drugim fantastycznym prezentem był pokaz sztucznych ogni. Piękne widowisko.
Na sali przypomnieliśmy sobie, jak się tańczy Macarenę, odwiedziła nas Shakira i przenieśliśmy się za sprawą YMCA w lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku. Humory i kondycja dopisywały. A gdy o godz. 2 przygasły światła, zaczęło się szaleństwo przy muzyce klubowej.
Ulo i Maćku, dziękuję, że mogłem być częścią Waszego święta. Wszystkiego co najlepsze dla Was.
PS.
A noc poślubną w Bindudze można spędzić w wiatraku 🙂
Wodzirej Double Wings