Monika i Pieter
international wedding
Wesele polsko-holenderskie

To wesele zapowiadałem już kilka miesięcy temu. Jak wtedy wspomniałem, miało dla mnie szczególnie sentymentalny wydźwięk, ale poza tym było swego rodzaju wyzwaniem. Otóż z racji na narodowość Pana Młodego (pochodzi z Holandii) większość obecnych na weselu gości stanowili obcokrajowcy. Wyzwanie w tym wypadku miało charakter nie tylko językowy (musiałem odświeżyć sobie wodzirejski słowniczek polsko-angielski), ale także w pewnym sensie kulturowy – imprezy weselne typowe dla Holendrów, Polaków, Brytyjczyków, Austriaków czy Francuzów, pomimo oczywistych podobieństw charakteryzują się pewnymi unikalnymi cechami typowymi tylko dla jednej narodowości.

Mimo wszystko – po polsku!

Wesele miało miejsce w zabytkowym pałacu usytuowanym na terenie dużego zespołu pałacowo – ogrodowego w Jabłonnie. Nie wypadało więc zacząć inaczej, jak typowo polskim polonezem. Byłem autentycznie zaskoczony gdy po krótkim instruktarzu prawie natychmiast na parkiecie w rządku ustawiło się ponad 60 par. I ruszyliśmy! Schodkami na dół, obok urokliwej fontanny, na tarasie przed pałacem, prowadziliśmy nasz wesoły międzynarodowy korowód, by zakończyć na okrągłej, eleganckiej sali balowej. A zaraz potem – pierwszy taniec Państwa Młodych. I od tej pory, patrząc na nich w tańcu oraz podchwytując żywiołowe reakcje (niemal doping) gości, wiedziałem już że będzie ogień…

Przepis na udane wesele

Po raz kolejny przekonuję się jak wielki znaczenie dla powodzenia imprezy mają dwa czynniki: zaangażowanie Młodych oraz niezawodni goście. U Moniki i Pietera obie te kwestie były na niezwykle wysokim poziomie. Już samo zaproszenie na ślub i wesele sugerowało że banalnie bynajmniej nie będzie – miało ono formę… paszportu! Zawierało oprócz typowych informacji o dacie i miejscu wydarzenia także słowniczek z tłumaczeniami najbardziej przydatnych zwrotów na cztery języki 🙂 Brawo za pomysłowość!

Solidnym przygotowaniem wykazali się także najbliżsi Młodych – jeszcze nigdy na weselu nie spotkałem się z taką ilością przemówień (było ich chyba 6), starannie przygotowanych i spisanych, oraz (co w tym przypadku było konieczne) tłumaczonych z polskiego na holenderski i odwrotnie. Oprócz tego kilka przemówień zrodziło się spontanicznie już w trakcie wesela. Pomimo takiej ich ilości nie widziałem by ktokolwiek się nudził, a to oznacza że mówcy mówili ze szczerego serca!

Na koniec nie sposób nie wspomnieć o fantastycznym zaangażowaniu gości w zabawę. Parkiet ani przez chwilę nie był pusty, nawet w trakcie posiłków niektórzy domagali się wręcz bardziej tanecznej muzyki, które to prośby spełnialiśmy z prawdziwą przyjemnością. A byli i tacy, którzy już po zakończeniu wesela gdy składaliśmy sprzęt radośnie podrygiwali na parkiecie 🙂

Najlepszego!

Moniko, Pieter! Dziękujemy za możliwość uczestniczenia w tym pięknym wydarzeniu. Życzymy Wam życia tak radosnego jak radosny był nastrój tej nocy, w otoczeniu tak życzliwych Wam ludzi jacy wraz z Wami tę radość dzielili. Wszystkiego co dobre!

Patrycja i Maciek

Maciej Krysa
Wodzirej Double Wings