O tym jak ruszył wodzirej na wesele jak na wojnę z wiatrakami. Basia i Krzysztof

Niekiedy wodzirej na wesele musi uzbroić się nie tylko w czapki, kapelusze, mikrofon i frak z muchą. Często, kiedy przychodzi mu walczyć z weselnymi wiatrakami w postaci śliskiego parkietu czy dramatycznych czasowych przesunięć przyda mu się w arsenale determinacja i zimna krew, a także dobry DJ, który niczym Sancho Pansa jest jego dzielnym kompanem w tym nierównym boju. Na szczęście są takie bitwy w których wiatraki są po mojej stronie.

Tak właśnie było u Basi i Krzysztofa. Ogromne szumiące wentylatory umieszczone były dosłownie po naszej stronie i nad całym parkietem. Czując tak silny podmuch wiatru, odważnie rozwinęliśmy skrzydła i daliśmy się ponieść weselnej atmosferze, jak na drużynę orłów przystało.

Basia z Krzysztofem podchwycili wietrzny klimat i świetnie wpasowywali się w muzyczne prądy jakie im poddawaliśmy. Tak wyznaczali kierunek w przestworzach parkietu, raz łącząc się z wszystkimi w klucz poloneza, by chwile później samotnie kołować pośród Gości w trakcie swojego pierwszego tańca. Niekiedy trzeba było tanecznie pokonywać nieustępliwe wiatry pustyni, czasem Pan Młody niczym wprawny sokolnik wychwytywał gołąbki zza stołów, które za bardzo przyzwyczaiły się do swoich gniazd, a chwilami wszyscy wirowali dookoła szalonej Panny Młodej.

Każdy dobry wodzirej na wesele przyzna mi rację, że oczepiny powinny kręcić się wokół Młodej Pary. Bez znaczenia czy są to zabawy z udziałem wszystkich gości, test poznania czy konkursy taneczne. To temat Państwa Młodych powinien być jak woda na młyn, czy raczej wiatr dla weselnego wiatraka. Dlatego to Basia i Krzysztof budowali zakręcone pomniki miłości czy też wysłuchiwali dobrych rad na udane małżeństwo, kiedy to goście kręcili kółeczka wokół nich. Świetnie poradzili sobie z pokręconymi pytaniami o zgodność i prawie dostali kręćka licząc punkty dla rywalizujących w konkursie par. Jedyny moment kiedy ucichł szum wirników, nastąpił na finał oczepin, kiedy pogasiliśmy światła na całej sali. Musieliśmy wyłączyć też wszystkie wiatraki, inaczej najmniejszym podmuchem gasiłyby świece rozjaśniające parkiet w czasie świetlistego walca.

Chwilę po oczepinach znów je włączyliśmy by wiały tak w rytm muzyki i zabawy do białego rana.

Basiu i Krzysztofie. Dzięki Wam za to, że wkręciliście nas na swoje wesele. Łapcie wiatr miłości w małżeńskie skrzydła! A kiedy przyjdzie Wam przemierzać wspólną wędrówkę pod wiatr, trzymajcie się razem i lećcie na cztery skrzydła!

Karol Koprukowiak
Wodzirej Double Wings