Polsko-brazylijskie
wesele Basi i Gabriela

Não precisa mundar

Polska, Brazylia, Niemcy, Włochy, Hiszpania, Turcja, Finlandia, Chile, Panama, Australia, Peru i Szwecja. 12 krajów. Rzeszów, Janiowe Wzgórze i piękna, styczniowa noc.

Dla mnie to wesele było jakby dzieckiem bardzo wdzięcznego wesela – Gosi i Diego. Wiem, że Basia zna Gosię i mam przeczucie, że fakt, żeśmy w tym polsko-hiszpańskim świętowaniu mogli uczestniczyć jakoś się przyczyniło do tego, że właśnie nam dane było zagościć tym razem pod banderą polsko-brazylijską.

Bardzo, bardzo lubię międzynarodowe wesela. Po raz pierwszy istotę tego, co mnie w nich ujmuje nazwałem po polsko-szkockim weselu Joanny i John’a. To po prostu patriotyzm, przywiązanie do tego, co ojczyste, własne, narodowe, swoje, bliskie, dobrze znane.

Na międzynarodowych weselach to przywiązanie ma wiele twarzy. I są to z reguły inne (czasem bardzo inne) twarze względem tych, które na codzień zwykliśmy spotykać na ulicach.

Mimo tak dużej ilości kultur było to bardzo spójne wesele. Właściwie nie mieliśmy kłopotów z doborem muzyki. No i – jak to zwykle w tego typu sytuacji bywa – za sprawą międzynarodowych zamówień pojawiło się w naszym repertuarze kilka nazwisk, o których istnieniu nie miałem wcześniej nawet pojęcia, a które teraz mocno i bardzo miło zadomowiły się w kręgu szczególnie bliskich mi dźwięków.

Paula Fernandes ze swoim ślicznym „Não Precisa”, czy „Pra Você”. Maria Gadú i jej pełne słodyczy „Shimbalaiê”. Ivete Sangalo z „Não Precisa Mudar”, którego nie sposób nie tańczyć jeśli… no właśnie, jeśli 😉

Não precisa mundar – Basiu i Gabrielu.

Dziękuję i trzymam za Was kciuki! 🙂

– Sylwek

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings