W królewskim Wilanowie
Z jednej strony uderzył mnie ich spokój w kwestii przygotowań a z drugiej strony widziałem, że już nie mogą się doczekać swojego święta. Radość i ekscytacja po prostu z nich promieniały.
Przed godziną osiemnastą w sobotę zaczęli zjeżdżać goście. Tuż potem podjechali Młodzi, jeszcze chwila oczekiwania i już rodzice witają chlebem i solą. A za chwilę tym samym chlebem Sylwia i Maciek dzielą się ze swoimi gośćmi. Później kieliszki szampana w górę i pierwsze sto lat.
Było kilka naprawdę wyjątkowych chwil na tym weselu. Pierwsza już pod koniec pierwszego posiłku, gdy Ojcowie witali Gości i składali życzenia swoim Dzieciom. Nieco później w niebo poleciały lampiony, do których każdy „przyczepił” życzenie dla Młodych. A chyba najbardziej wzruszająca okazała się prezentacja zdjęć z dzieciństwa i młodości, jaką przygotowali Nowożeńcy ze szczególną dedykacją dla Rodziców.
Nikt w ten wieczór nie żałował nóg. Gdy prowadziliśmy korowody wszyscy Goście wstawali zza stołów.
Dla mnie zaś szczególnie ważne były słowa Sylwii i Maćka tuż po weselu, że nie sądzili, że tak dobrze będą się bawić.
Sylwio, Maćku – ze szczerego serca życzę Wam dużo miłości i radości i żebyście swoją pogodą zarażali Waszych bliskich.
Wodzirej Double Wings