Walc z Wikingami
Kasia i Erik
Wesele polsko-norweskie

Mówi się, że tzw. „Polskie Morze” jest zimne, wietrzne i kapryśne. W związku z tym wodzirej czy zespół na wesele, który ma prowadzić zabawę nad samym jego brzegiem ma nie lada zadanie. Jeżeli dodać do tego przeważającą część gości z Norwegii, dla których standardowe polskie wesele może być mało zrozumiałe – sprawa wydaje się przegrana. W związku z tym Kasia i Erik szukali rozwiązania gorącego i niebanalnego. I tak trafili na wodzireja Double Wings.

Gdy sobotnim porankiem zawitaliśmy do Sopotu, nad miastem wisiały ciemne chmury. Nie przejmowaliśmy się tym ponieważ Kasia uprzedzała, że zamówiła na dzień swojego wesela piękną pogodę. Nie wiem u kogo, nie wiem za ile, ale gdy kilka godzin później witaliśmy Młodą Parę w soczyście zielonym ogrodzie Grand Hotelu – świeciło słońce, a od szumiącego kilkanaście metrów od nas morza wiała przyjemna bryza. Przy takiej aurze składanie życzeń było dla Gości dodatkową przyjemnością, a przygrywający do tego na żywo wiolonczelista, wyzwolił we wszystkich spore pokłady radości i sprawił, że zabawa tak naprawdę już się zaczęła.

Ustalając scenariusz wesela, staraliśmy się połączyć Norwegię z Polską tak by całość była nie tyle zrozumiała dla wszystkich gości, co atrakcyjna i pociągająca dla każdego z nich. Dodam, że wielu gości przebranych było w tradycyjne norweskie stroje weselne, co już nadawało zabawie odpowiedni koloryt i klimat. Stąd elementy wesel skandynawskich z ich bardzo specyficznym i ciepłym nastrojem biesiady wypełnionej przemówieniami i toastami wznoszonymi przez najbliższych, przyjaciół a także samego Pana Młodego przeplataliśmy prostymi do przekazania i odbioru zabawami i tańcami na parkiecie. Nie było to łatwe, gdyż z jednej strony chętnych do przemówień i toastów było wielu, a do tańca też nie mniejsza liczba się rwała.

Po przywitaniu wszystkich przez Pana Młodego, wzruszających słowach Rodziców Młodej Pary, krótkiej kompilacji wspomnieniowych zdjęć i filmów przygotowanej przez Świadka ruszyliśmy na parkiet. „Can you feel the love tonight?” zapytał śpiewająco Elton John, a Państwo Młodzi odpowiedzieli pierwszym tańcem. Następnie elegancko, po wiedeńsku wszyscy się poznali, a za pozostających jeszcze incognito Michael Bubble swoim „I haven’t met You yet” załatwił sprawę. I tak przez całą noc łączyliśmy północ z południem słuchając norweskich przyśpiewek przygotowanych przez kolegów Erika, którego roześmiany ojciec za chwilę poprowadził weselny korowód ściągając na parkiet prawie wszystkich gości pędząc raz to po hotelowym korytarzu, za chwile przemykając wężem i zgarniając palaczy z tarasu, żeby na koniec ze wszystkimi śpiewać „Opa!Opa!” i tańczyć dla Stasia. Oj nalataliśmy do białego rana.

Gdy skrzeczące mewy ruszały na poranne łowy, słońce czerwieniło się na morskim horyzoncie, a ostatni goście wracali do domów i hotelowych pokoi, zabrzmiał utwór dla sprawców całego tego nadmorskiego zamieszania, „Wonderwall” Oasis, który Kasia i Erik zatańczyli padając sobie w ramiona.

A my po złożeniu sprzętu, pogwizdując przebój Gallaghera resztkami sił wybraliśmy się z DJ Anią na darmowy spacer po Sopockim molo w kierunku wschodzącego słońca, myślami i planami podążając na kolejne wesele, które przyjdzie nam za tydzień grać i prowadzić.

Kasiu i Eriku! Niech nad Waszą Miłością nigdy nie zachodzi słońce!

Karol&Ania

Karol Koprukowiak
Wodzirej Double Wings