Wesele Agaty i Marcina

Fascination

I kto by pomyślał, że taka mała grupka gości narobi na weselu tyle zamieszania! Agata może sobie mówić co chce, że ślub najpiękniejszy, że nieziemskie smyczki, że cudo głosy dziewczyn i w ogóle (a mówiła mi to chyba przy każdej możliwe okazji ;)). Jeśli w to czerwcowe, sobotnie popołudnie i wieczór ktokolwiek z zadziwienia otworzył szeroko dzioba to z całą pewnością zespół i obsługa patrząc na to, co Ci ludzie wyprawiają.

Od pierwszych chwil, od pierwszych dzięków… W takich chwilach sztuczny dym to tylko kosmetyka, formalność (bo w końcu jeśli już ta maszyna stoi, to od czasu do czasu wypada jej użyć ;)) – realna „zadyma” rodziła się naturalnie, spontanicznie, odśrodkowo, samoistnie niczym lawina po osunięciu się pierwszego kamienia. Temperatura rosła szybko. Deski Afrodyty skrzypiały. Tańczyli, śpiewali, wygłupiali się, zaczepiali nas i zadziornie odpowiadali na nasze zaczepki. I tak do rana…

Równolegle rodziły się to w tle, to znów na pierwszym planie nuty wzruszające, poruszające i pogodne. Patrzyliśmy jak tańczą swój pierwszy – pełen fascynacji, jak idą ku sobie z nadzieją, że „nieodwołalnie”, jak dziękują rodzicom odsłaniając zarazem swe serdeczne tudzież pełne humoru zakamarki serca.

I tak myślę sobie, że jeśli życie do opowieści przyrównać, to się nam piękną kartą w jej najnowszym tomie odznaczyli.

Agatko, Marcinie – dużo dobra dla Was!

– Sylwek

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings