Wesele Ani i Sebastiana

Gościniec w płomieniach

Ścieżki ku wzajemnemu poznaniu przetarli nam Gosia i Diego i odkryty owej nocy dla mnie Alvaro Soler. I zdaje się, że gorące rytmy i szczęście łatwo odnajdują dla się należne prawo obywatelstwa w progach Lipowego Gościńca, bo i tym razem nie dość, że jako wodzirej nie miałem zbyt wiele do roboty, to jeszcześmy omal nie puścili z dymem tej stylowej drewnianej chaty. Tak nam się żar z parkietu na sufity przeniósł. 😉

Gdzieś tam w tle, niczym nic nie znaczący epizod snuła się wieść, że Duńczycy naszych cztery do zera orżnęli. A tu, niestrudzenie, od początku do końca, w mocnym tempie, niczym niekończąca się sprinterska sztafeta cisnęły stopy wielu ślady w drewnianym parkiecie.

Któż zliczyć by zdołał liczbę tych pełnych werwy stąpnięć, któreśmy tuż po „tej samej chwili” pobudzili do życia, by je potem o świcie z trudem do domów rozgonić?

I pozostaną w sercach wielu dobre echa i obrazy wdzięczne niczym świetliste balony na tle granatu nocnego nieba.

Anna i Sebastian. Jak znam życie, długo jeszcze po nocach będą im się mienić wspomnienia tego ognia na parkiecie, który nam wszystkim serca i oczy rozpalił.

Najlepsze dla Was! 🙂

– Sylwek

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings