Wesele Asi i Maćka
po prostu pięknie

Pięknych tego wieczoru było wiele rzeczy: dekoracje (wiosenne), wystrój wnętrza (stylowy), stół z alkoholami (klasa!), pierwszy taniec (rewelacja!), księga pamiątkowa (poezja!).

Misterna troska o szczegóły Państwa Młodych i zespołu Ewy Wardęgi.

Naprawdę robiło to wrażenie.

Nawet nasz stół DJ’ski został stosownie i w równie wiosenne barwy przystrojony. Tuż obok masywnie opakowanego odtwarzacza Pioneer’a stanął wazon z bukietem kwiatów, a przy nim – trzy zielone jabłka.

Motyw jabłek, to jakby osobna historia w całej tej opowieści. Dodam jedynie, że jeszcze do dziś mam ich kilka w domu.

Przywitanie w klimacie smooth jazzowym

Preferencje muzyczne Asi i Maćka – niczym dwa skrzydła – obejmowały obszar rozległy. Na moment przywitania zdecydowaliśmy się więc na dźwięki smooth jazzowe. Deszcz sprawił, że dobiegały zza szeroko uchylonego okna. Młodzi weszli do środka niosąc z sobą rozłożony, duży jasnozielony parasol (nawet on dobrany był kolorystycznie do całości wystroju).

Wyśpiewany Polonez

Asia miała zniknąć z parkietu pod koniec Poloneza, aby przygotować się do pierwszego tańca. Już kiedyś kończyłem Poloneza bez młodych. Tym razem zdawało się, że zakończy się on wyjątkowo wcześnie. Silne wyładowania atmosferyczne sprawiały, że raz po raz traciliśmy napięcie w sieci. Melodia była znana – Goście tańczyli, śpiewając Poloneza 🙂

Radość pierwszego tańca

Obawialiśmy się, czy burza nie zrobi nam psikusa i w tej chwili. Odsuwaliśmy go więc nieco w czasie do momentu, aż będziemy mieli pewność, że sytuacja z napięciem została opanowana. Warto było.

Cztery miesiące nauki, połączone z naturalnymi predyspozycjami tanecznymi zarówno Asi jak i Maćka dały efekt ujmujący. Po bardzo pięknym walcu angielskim rozpoczął się szał, niczym z estrad paryskich rewii. Rewelacja! Po prostu rewelacja! Taki taniec od razu nakreśla granice tego, co dozwolone, a co mieć miejsca nie powinno, tego co wolno grać, od tego, czego grać się nie powinno. Owe cztery czy pięć minut jakby podniosły klimat wesela na taki poziom, że było już oczywiste, że musi się obyć bez banałów.

Czy nam się udało? Czy unieśliśmy ciężar owego stylu, który ów taniec niczym iskra płomień zapoczątkował? Trudno samozwańczo oceniać. Myślę, że nie odstawaliśmy za bardzo, że nawet momentami byliśmy o krok z przodu sugerując coś więcej, niż spontanicznie mogłoby przychodzić na myśl. Ostatecznie taka nasza rola. I po to nam zostały dane (podwójne!) skrzydła.

Pięknego życia!

Asiu, Maćku!

Jabłka pewnie nie długo nam już się skończą. Pamięć o Was pozostanie jednakże na dużo, dużo dłużej. Życzę Wam jak najlepszego, najwdzięczniejszego i najpogodniejszego przeżywania każdego z dni, który będzie Wam dany.

Bądźcie szczęśliwi!

– Sylwek i Magda
Double Wings, 21.05.2011

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings