Wesele Beaty i Michała
Tego jeszcze nie było!
Gdy zaczynasz wesele od tego, że nie słuchasz się Młodych (nie mogłem odmówić sobie i gościom tej przyjemności, żeby napatrzeć się na ich Pierwszy przez cały czas trwania „Najpiękniejszej”) to kończy się to zwykle albo śmiercią wodzireja (o jedną noc już bliżej ;)) albo istnym ogniem buntowników, którzy w odpowiedzi na zaczepną prowokację tegoż szczęśliwca (mimo wszystko wyszedł z tego cało) zadepczą po tysiąckroć każdy, czyściuśki przed weselem skrawek parkietu. Oj mieli po weselu w Sambie sprzątania, mieli! (Swoją drogą ciekaw jestem, czy ktoś już wpadł na pomysł, by w ten sposób mierzyć stopień zdartych w tańcu obcasów).
A najlepsze było w tym, że Beata miała na weselu dużo nie tańczyć… 😉
Zuchy Dzielne!
No ja z wdzięcznością i uznaniem (i nadzieją, żeście już z Bieszczad wrócili ;)). Ściskam Was serdecznie i trzymam kciuki, co bym Wam słońca w sercach i pogody ducha na tych szlakach nigdy było dość.
Miejcie się pięknie, szczęśliwie i zawsze razem! 🙂
Dużo dobra dla Was!
Niech Wam Pan Bóg błogosławi!
– Sylwek, Wodzirej Double Wings
PS.
Gdy na koniec wesela Karol zagrał „Ale to już było…” pomyślałem sobie, że zdecydowanie Maryla nie wszystko w swoim życiu widziała. 😉
Wodzirej Double Wings