Wesele Beaty i Michała

Tego jeszcze nie było!

No, to żeśmy pohulali…

Gdy zaczynasz wesele od tego, że nie słuchasz się Młodych (nie mogłem odmówić sobie i gościom tej przyjemności, żeby napatrzeć się na ich Pierwszy przez cały czas trwania „Najpiękniejszej”) to kończy się to zwykle albo śmiercią wodzireja (o jedną noc już bliżej ;)) albo istnym ogniem buntowników, którzy w odpowiedzi na zaczepną prowokację tegoż szczęśliwca (mimo wszystko wyszedł z tego cało) zadepczą po tysiąckroć każdy, czyściuśki przed weselem skrawek parkietu. Oj mieli po weselu w Sambie sprzątania, mieli! (Swoją drogą ciekaw jestem, czy ktoś już wpadł na pomysł, by w ten sposób mierzyć stopień zdartych w tańcu obcasów).

Bujanki były fajne jak nic! Cieszyły się i nogi, i serca, i oczy (również tym, którzy nogi woleli chować pod stołem, bo jak to na każdym poważnym weselu i takich nóg zabraknąć nie mogło ;)), gdy gawiedź radośnie solowo, w parach, w grupkach, albo all together – niczym drużyna szeryfa, emirowie sułtana, flota belgijskich korsarzy, górale spod Gąsienicowej, zalotne dziewczyny z Karaibów, czy też 강남스타일 południowokoreańskich (u nich na pewno są zielone ;)) czworonogów – śmigała na parkiecie, podnosząc temperaturę do granic soczyście uzasadniających obecność w Sambie klimatyzacji.

A najlepsze było w tym, że Beata miała na weselu dużo nie tańczyć… 😉

Zuchy Dzielne!

No ja z wdzięcznością i uznaniem (i nadzieją, żeście już z Bieszczad wrócili ;)). Ściskam Was serdecznie i trzymam kciuki, co bym Wam słońca w sercach i pogody ducha na tych szlakach nigdy było dość.

Miejcie się pięknie, szczęśliwie i zawsze razem! 🙂

Dużo dobra dla Was!
Niech Wam Pan Bóg błogosławi!

– Sylwek, Wodzirej Double Wings

PS.
Gdy na koniec wesela Karol zagrał „Ale to już było…” pomyślałem sobie, że zdecydowanie Maryla nie wszystko w swoim życiu widziała. 😉

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings