Wesele co filozofom się nie śniło
Joanna i Leszek

Kilka lat temu zawiesiłem pisanie doktoratu. Porzuciłem tym samym wszelkie nadzieje na pracę w Polskiej Akademii Nauk. Stąd jej siedziba, pałac Staszica na Nowym Świecie 72 w Warszawie pozostawał dla mnie zawsze symbolem niezdobytego gmachu i wyrzutem sumienia ilekroć zdarzyło mi się spacerować w tych okolicach. Tak było do poprzedniej soboty. Dzięki zaproszeniu grupy imprezowej Double Wings przez Joannę i Leszka spełniło się moje marzenie. Kiedy na naszym pierwszym spotkaniu powiedzieli mi gdzie odbędzie się wesele dotarło do mnie, że właśnie dostałem pracę w PAN-ie 🙂

Joanna na naszym pierwszym spotkaniu podkreślała, że ze względów sentymentalnych na weselu musi pojawić się taniec belgijski. Koniecznie. Upewniła się jeszcze czy uwzględniłem tę zabawę, gdy opracowywaliśmy scenariusz. Każdy doświadczony wodzirejzgodzi się ze mną, że takie sygnały wyczuwa się od razu i traktuje bardzo poważnie 🙂 Wyzwanie stanowił jedynie dość kameralny taneczny parkiet. Nie będę trzymał Was dłużej w niepewności: zatańczyliśmy! I to jak! Parkiet był dosłownie pełny. I to około godziny 2:30, czyli o weselnej godzinie, o której raczej skomplikowanych układów się nie prowadzi, a belgijski choć zawiły nie jest, pewne problemy niektórym weselnym gościom stwarzać może. Na szczęście determinacja i poczucie humoru Panny Młodej, a także radość Pana Młodego udzieliły się wszystkim. Indeksiki poproszę! Belgijski zaliczony! Ale wróćmy do początku.

Stojąc przed wspomnianym na wstępnie gmachem wyczekiwałem ze strony Starego Miasta powiewających białych chorągiewek i mydlanych baniek (rozdawanych weselnikom po ceremonii zaślubin), znaku zbliżającego się na wesele korowodu, który Państwo Młodzi Krakowskim Przedmieściem prowadzili na weselną salę.
I pojawili się.

Przywitanie przez Rodziców w przyjemnie chłodnej tego gorącego dnia auli wejściowej, oklaski, okrzyki radości i ruszyliśmy na górę. Dokładnie na trzecie piętro. Tam na przestronnym tarasie, pod gołym niebem Marsz Mendelssohna, strzelające konfetti i pierwsze Sto Lat dla Młodej Pary.
Taras wykorzystaliśmy jeszcze kilka razy tańcząc poloneza, walca, a przede wszystkim na pierwszy taniec Młodej Pary. I tu znów, jak od początku wesela oryginalnie, warszawsko i niebanalnie, a to za sprawą klimatycznej piosenki „Pyzy z bazaru” wykonanej na żywo przez ulicznego artystę Pana Andrzeja.

Joanna i Leszek co chwilę zaskakiwali gości, a to piosenką wykonaną na żywo, a to limerykami dla Rodziców i Dziadków, a to weselnymi muffinkami zamiast tradycyjnego tortu. Jako wodzirej starałem się dotrzymywać im kroku 🙂 Na parkiecie atmosfera była gorąca, ale jak pokazał już Maciej Krysa Wodzirej Double Wings na jednymz prowadzonych przez siebie wesel, najlepszym sposobem na gorącą atmosferę jest jej podgrzewanie. A jako, że z Maćkiem razem poznawaliśmy i nadal poznajemy arkana sztuki wodzirejskiej, wiedziałem co trzeba zrobić. Taniec arabski? Proszę bardzo! Wężyki? Obowiązkowo! Macarena jest już przeżytkiem? Trzeba było być na tym weselnym parkiecie, widzieć radość gości weselnych i usłyszeć to „heeeeeeeeey Macarena!”.

Joanno i Leszku! Zabraliście Waszych Gości aż na trzecie piętro dobrej weselnej zabawy! Życzymy Wam byście szli cały czas w górę z taką samą radością, zapałem, niebanalnością i Miłością!

Karol&Ania

Karol Koprukowiak
Wodzirej Double Wings