Wesele Darii i Marcina
Irish Rovers

Urok kameralnych wesel był już mi dobrze znany. Tym razem odczuwałem pewien niepokój. Dosłownie dwa dni wcześniej (podczas wesela) złapało mnie zapalenie spojówek i wyglądałem jak zombii. Gdy gości masz trzystu – nawet gdy jesteś na świeczniku – ukryjesz się „w tłumie”, ale gdy jest ich niewiele ponad czterdzieści… No ale po kolei. 🙂

Mazuriana i Jezioro Domowe

Zaskoczyli nas trochę swoim przyjazdem. Pojawili się niemalże nagle, razem ze swoimi gośćmi. Mimo, że od ponad pół godziny byliśmy wszyscy gotowi, to jednak podeszli do wejścia od takie strony, że było poczucie pewnej niespodzianki.

I chyba słowo „niespodzianka” jest tu jak najbardziej trafna, bo ostatecznie wzbudziło w nas wszystkich bardzo dobre uczucia, tak że w niespełna kilka minut później, serdecznie, ciepło i gromko witaliśmy ich na sali.

Bardzo, bardzo blisko

Owa serdeczność wydaje mi się być bardzo trafnym słowem. Towarzyszyła nam wszystkim od pierwszych chwil i udzielała się każdemu przy różnorakich okazjach.

Chyba najwymowniejszym tego przejawem jest fakt, że mimo bycia jedynie zatrudnionymi osobami, siedzieliśmy podczas posiłku razem z gośćmi przy jednym stoliku.

Urok kameralnych wesel zawarty jest między innymi w tym, że gdy ktoś mówi, to słychać każde słowo i każdy komentarz, i każdy śmiech, i tak wiele widać. W szczególnie wymowny sposób ujawniło się to podczas pierwszego posiłku, gdy Daria z Marcinem przedstawiali swoich gości.

Ta naturalna bliskość i bezpośredniość są nie do przecenienia. Mówisz wówczas normalnie, bez konieczności szczególnego zabiegania o uwagę innych – rzeczy dzieją się płynniej, spokojniej i w sposób bardziej osobisty.

Man with red eyes

Przyznam, że mimo niezbyt dobrego samopoczucia fizycznego prowadziło mi się to wesele niezwykle lekko. Wielokrotnie czułem się jak szczęściarz, któremu wybór słów, chwil i metod przychodzi zdumiewająco łatwo.

I faktycznie mam poczucie, że tak właśnie przychodził, i że zarówno udawało mi się wciągać obecnych, jak i dawać im wciągać siebie do wspólnej zabawy. I udało nam się razem zrobić i zatańczyć naprawdę wiele, pozostawiając w pamięci obrazy wdzięczne.

Inicjatywa i odpowiedź – dwie siostry, których charakter wzajemnie się uzupełnia i inspiruje. To jak zaczepiasz wpływa na to, w jaki sposób Ci odpowiadają, a to w jaki sposób odpowiadają, lub prowokują Twoją inicjatywę wpływa na jej dalszy kształt. I dlatego mam poczucie, że dużo dla siebie nawzajem zrobiliśmy.

Irish Rovers

Darię i Marcina znałem tak naprawdę tylko z kilku maili i jednej rozmowy na Skype.

Podczas wesela ukazali mi siebie jako pełnych pogody ducha, dobrego dystansu do siebie, zaangażowania w bieg wydarzeń i życzliwości połączonej z fajnym żartem w odniesieniu do własnych gości.

To była naprawdę dobrze „odegrana” pierwszo-planowa rola.

I jak sądzę – prócz nas, Wodzirejów i Gości – mieli z tego powodu dużo frajdy, a od dobrych wspomnień szybko się nie uwolnią. 🙂

All night long

Dario, Marcinie,

życzę Wam sukcesów w Waszych irlandzkich zmaganiach, sukcesów we wszystkim, co jest dla Was ważne.

I co by Wam się zawsze tak chciało, jak wtedy, z balkonu – „dni są tylko po to” 🙂

Miejcie się pięknie!

Wielkie dzięki za tę niezwykle wdzięczną, wspólną noc na Mazurach! 🙂

– Sylwek

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings