Wesele Doroty i Mariusza

Potem było już tylko głośniej

Kojarzycie refren z piosenki Gorana Bregovica „Kalashnikov”? Boom, boom, boom, boom, boom… 😉

Takich fajnych strzałów mieliśmy na tym weselu wiele. Zaczęło się od solidnego wykopu świeżo co sprezentowanej Mariuszowi żółtej piłki futbolowej (bo wiecie, gitarzystom daje się struny, a Mariusz kopie trochę ;)). Oberwawszy solidnie z buta (nowiutkie lakierki ;)) przemierzyła w przestworzach dobre sto metrów i wylądowała na środku stawu (jakim sposobem ktoś ją potem stamtąd wyciągnąć zastanawiam się jeszcze teraz). Potem Dorota odpaliwszy lont zainicjowała Bregowiczowskie preludium (gdyby znała tekst tej piosenki, to by było od razu jasne, dlaczego potem w trakcie wesela nie mogła się opędzić od facetów :)) i poszło.

Przestrzeni mieliśmy dostatek. Dało się fajnie pograć, pogadać (tudzież „zagadać”), pośpiewać razem z gośćmi (jakże ostatecznie cenna okazała się owa niespodzianka ufundowana przez Venecia Palace, że nam do śpiewu Pani skrzypaczka mogła wtórować), no i co dla mnie szczególnie miłe – wspólnie potańczyć.

O świcie, przy dobrej, zimniej coli (w moim przypadku ;)) mogliśmy już tylko raczyć się wspólnie tą uroczą dozą satysfakcji, że się nam wspólnie impreza naprawdę udała.

I tu chciałbym wspomnieć jeszcze tylko o jednym wątku. Z perspektywy mej profesji i mej odpowiedzialności o wadze szczególnej.

Wiadomo, że dobrzy goście na weselu to klucz do sukcesu. I nic nad ich zaangażowanie i życzliwą obecność. I dali nam to odczuć w sposób niezwykle wymowny. I chyba trudno o lepszy prezent, jaki w trakcie wesela Dorota i Mariusz mogli otrzymać.

Napiszę krótko. Godzina 0:00. Zaczynamy oczepiny. Pierwszy punkt programu to krótka prezentacja zdjęć dla Rodziców. Pojawiają się problemy techniczne. Zmagania z ich pokonaniem zajmują nam niemalże godzinę. Bezskutecznie…

Spotykałem w swoim życiu sytuacje, w których goście na weselu przegrywali sprawdzian ze swojej życzliwości wobec Młodych (tej obiektywnej, wyrażanej w postawie, nie zaś jedynie w słownych deklaracjach) w zetknięciu z naprawdę banalnymi wyzwaniami. Tu wyzwanie było naprawdę konkretne, dla nich wymagające i na swój sposób kosztowne.

Gdy na zakończenie naszych naprawdę długich i ostatecznie bezskutecznych zmagań (Mariusz okazywał tu szczególną gorliwość), podczas których mogli jedynie czekać, zwróciłem się do nich z prośbą o obecność i zaangażowanie w dalszej części Oczepin, odpowiedzieli po mistrzowsku! Jakby nic się nie stało, jakbym dopiero co ich na oczepiny zapraszał. Nie usłyszałem an jednego słowa krytyki, ani jednego głosu niezadowolenia. W zamian za to wypełnili skrzętnie swym pełnym pasji zaangażowaniem każdy z punktów, któreśmy razem z Dorotą i Mariuszem dla nich przygotowali.

Brawo! Panie i Panowie – brawo! 🙂

W chwili gdy piszę te słowa balują sobie pewnie jeszcze poweselnie. Należy im się, oj należy! 🙂

Serdeczne pozdrowienia dla całej Drużyny! Młodych, Rodziców i Tych wszystkich, którzy wypełnili treścią to poślubne, sierpniowe, pierwszoweekendowe świętowanie!

Najlepsze dla Was!

Ahoj Przygodo!

– Sylwek

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings