Wesele Karoliny i Pawła

nad brzegiem… na chwilę…

Nie lubię cepelii i dewocjonaliów o niskich walorach artystycznych. To ważne, by zrozumieć dobrze kontekst słów, które za chwilę napiszę. To ważne by zrozumieć klimat i całą otoczkę tego, co szczególnie utkwiło mi po tym weselu w pamięci.

Lubię prostą i czytelną pobożność. Nie lubię jednak, gdy jej zewnętrzne oznaki gubią znamiona intymności należnej każdej głębszej relacji, a relacji miłości w sposób szczególny. Lubię symbole i kryjącą się za nimi treść. Odczuwam jednak niesmak, gdy symbole tę treść gubią, lub swą przerysowaną obecnością próbują nadrobić owej treści braki tudzież słabą kondycję moralną tych, którzy winni być jej nosicielami.

Tyle wprowadzenia. Tyle wyjaśnienia. Tyle opowieści o mnie. A wszystko to po to, byście – Wy wszyscy, znani mi i nieznani czytelnicy tych okołoweselnych opowieści – mogli lepiej odczuć urok tego momentu, gdyśmy w ramach biesiady zaczęli razem śpiewać… Barkę.

„…nad brzegiem szukał ludzi gotowych pójść za nim, by łowić serca…”

I chyba tyle, co chciałbym napisać. Że było przednio, fajnie i miło, że zabawy nie brakło – to rzeczy, które w kontekście wesel przyjmuje się za oczekiwaną oczywistość. Ale, że było przy tym wszystkim treściwie – to już rzecz, o którą trzeba się postarać bardziej.

Nic tylko gratulować! I to też czynię. Prócz prostych podziękowań za zaufanie i życzliwość – gratuluję Wam, Karolino i Pawle! Udało się nam wszystkim w lekki nurt zabawy wpleść opowieść, która nie pozostawia obojętnymi wrażliwe serca. Gratuluję raz jeszcze!

„…na mnie spojrzałeś… me imię… razem z Tobą…”

Najlepsze dla Was!
– Sylwek

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings