Wesele Kasi i Dominika
Dzwoń dzwoneczku mój stepowy!
Śliczne to, że aż patrzeć miło! I zdaje się, że z tej przyjemności patrzenia nie jeden ze zgromadzonych kmieciów korzystał. Pannom zaś co i rusz się z oczu błysk wyrywał zdradzając, że też by tak chciały i jak nic pewnie już plany snują, jak tego by można zgrabnie dokonać. A wdzięcznych przy Studni się na wiosce trochę kręci, więc co pewnie z tego jeszcze nie raz jeden wyjdzie. Czego też nie życzyć nie wypada.
No ale my tu o weselu mieli prawić. Że się nam Skowroneczki udały więcej pisać nie będę, bo i pióra by nie starczyło, a i tak byłby niedosyt i jakie poczucie dziwne, że tego wychwalania ciągle nie starcza. Ładne, w świecie obeznane, bystre i pojętne, z nutą dowcipu należną i tym słusznym rozeznaniem, co mądre od głupiego odróżniać pozwala – tyle rzec wystarczy.
A weselicho? Cóż, przednie! Oj przednie! Hulaszcze, jeno tak stosownie, co by nogi bolały, ale wspominać potem było nie żal. Żeśmy se pogadali, pojedli, pośmiali się, ten i ów o jaki fajny trunek zgrabnie zahaczył, a potem w tany do świtu, że aż dwór trzeszczał.
I tak sobie myślę, że to przystoi. Ci co na Amen – zawsze więcej mogą i więcej im wolno, i piękniej się potem żyje. A że i mi dozwolili z tej radości czerpać, to się teraz dzielę i Młodziankom życzę i serdecznie doradzam: „Omijajcie góry, lasy, pola, doły…”
Niech Wam się pięknie żyje, a orły gniazd piskląt Waszych niech doglądają!
Pan Bóg niech błogosławi!
– Sylwek z Drużyną o Szerokich Skrzydłach
Wodzirej Double Wings