Wesele Kasi i Łukasza

listopadowa radość

„Złota, polska” – to określenia, w których przesady wiele nie ma. Jesień bowiem, zwłaszcza gdy obcujesz z nią w naturze, objawia naszym oczom urok szczególny, oryginalny i niezwykle barwny. I choć na dworze bywa już dość chłodno, to kolory wciąż jeszcze i w szczególny, osobliwy i właściwy sobie sposób – ciepłe.

Witaliśmy z Hubertem świt w Warszawie chwilę po tym, jak się żegna ciszę nocną. Czekała nas ponad trzystukilometrowa wyprawa na południe, do małej miejscowości Woszczyce. Tam właśnie, nad urokliwym jeziorem znajduje się lokal Baron, w którym Kasia i Łukasz postanowili świętować swe zaślubiny. I choć ślub zaplanowany był na dość wczesną godzinę, to pierwszych gości witaliśmy już o zmroku.

Młodzi nie kazali czekać na siebie długo. Rzec by wypadało, że nawet nas wszystkich zaskoczyli swoją gotową do rozpoczęcia obecnością. Formowaliśmy więc powitalne szyki dość pospiesznie, nie każdej z dam zapewne pozwalając zerknąć kontrolnie w lustro. 😉

Rozpoczęli pogodnie, otwarcie, serdecznie i radośnie witając nas wszystkich i pozwalając zarazem przywitać siebie. Uroczy dystans do siebie samych, a zarazem pełna uwagi i zaangażowania obecność towarzyszyły im od tego momentu niemalże do świtu (niemalże, bo w listopadzie świt nie nadchodzi szybko ;)).

Taka postawa zaraża. Rodzi doświadczenie troski. Czujesz, że jesteś ważny – bardzo ważny, bo ktoś najważniejszy w tym dniu i w tym czasie zwraca właśnie na Ciebie uwagę, poświęca Ci czas, uśmiecha się serdecznie do Ciebie i bawi się razem z Tobą.

Byli obecni i w tej obecności bardzo wdzięczni. I myślę, że nie byłem jedynym uczestnikiem ich wesela, który mógł to obserwować i tego doświadczać.

I wcale nie przez ogień z kominka mieliśmy na sali tej nocy ciepło. 😉

Ściskam Was serdecznie Zuchy dzielne i życia pięknego do późnej jesieni życzę!

Dużo dobra dla Was! 🙂

– Sylwek

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings