Wesele Marty i Marcina
wspólne „dżemowanie” nad ranem

To są te obrazy i te doświadczenia, które zapadają w sercu głęboko i na długo, które odciskają na tyle wyraziste piętno, że promieniuje ono mocno na całość, nadając jeśli już nawet nie barwę (czy jak kto woli – smak), to przynajmniej dominujący odcień.

„Dżemowaliśmy” jak nic dosłownie i w przenośni improwizując razem z Gośćmi na tematy piosenek tej już legendarnej polskiej formacji.

„Harley”, „Whisky”, „Cegła” – któż z nas nie zna tych kultowych piosenek?

Wokalista pośród gości

Ot, taka prosta sprawa, jeden uzdolniony i otwarty Gość, który w sensownym i twórczy sposób chwyta mikrofon do ręki i śpiewa dla Młodych, z Młodymi, dla Gości i z Gośćmi.

Super! Bardzo wdzięczny obraz i bardzo miłe doświadczenie.

Życie, to gra zespołowa

Wesele Marty i Marcina było bardzo „zespołowe”. Gdy na pokładzie znajduje się też Wodzirej – bywa – że punkt ciężkości przenosi się w nieco inną stronę i jeśli nawet angażowana jest istotna część gości, to jest ono raczej „grupowe”. Tu zdecydowanie dominowała „zespołowość”.

Jednym słowem nie schodziłem ze sceny zbyt często i na niezbyt długo rozstawałem się z gitarą.

Myślę, że kilka piosenek wyszło nam naprawdę fajnie i u schyłku weselnego sezonu 2011 udało nam się wykrzesać z nich naprawdę ciekawe, nietypowe i świeże smaki.

Podglądacze

Byliśmy też… podglądani. Dzień wcześniej miałem spotkanie z bohaterami wieczoru 4go sierpnia 2012. W którymś momencie dostrzegłem ich subtelnie skrywających się gdzieś przy wejściu i z uwagą patrzących i słuchających, co też się takiego działo. My tymczasem graliśmy. Jeśli dobrze pamiętam, były to okolice Dire Straits – Walk of life 😉 Dzień później zadzwonili z prośbą, byśmy mieli okazję być podglądanymi również i na ich weselu (tylko z kim ja się 3go pod Rejowcem spotkam ;)).

Spektakl i główni Bohaterowie

Ale wróćmy do naszych głównych Bohaterów.

Razem od czasów liceum. Ona dziś manager on inżynier. Niemalże filmowy scenariusz! Pogodni, otwarci i zaangażowani. Wyróżnili na swym weselu jedenaście osób (wdzięczność ma zawsze szerokie horyzonty). Obecni od początku do końca. A finiszowaliśmy o 5:30 zamieniając wszechogarniajacy płomień szaleństwa w ciepły i spokojnie tlący się żar prostego bycia razem, kiedy to już sama obecność i od czasu do czasu zamienione słowo smakuje nad wyraz wytwornie.

W łóżku wylądowałem chwilę przed ósmą rano… 🙂

Na przyszłość piękną i szlachetną

Marto, Marcinie!

Chwil pięknych, pogodnych i jasnych, życia wdzięcznego i na wdzięczność otwartego, radości na co dzień i od największego święta – całym sercem Wam życzę!

– Sylwek i Zespół Double Wings

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings