Wesele Marty i Piotra
czyli blask mistrzów sztuki barmańskiej
Długa podróż do Wrocławia
Samochód pakowałem rano. Ponieważ dzień później grać mieliśmy z zespołem w Warszawie, musiałem zabrać ze sobą cały sprzęt by mieć pewność, że logistyka nie będzie najsłabszym punktem w ogniwie tego pracowitego weekendu. Z Warszawy wyjechaliśmy około 9:30. Jechałem szybko. Silnik o pojemności 3,6 na to pozwala. Przepisy na drodze czasem też 😉
Elegancki wystrój sali
Budynek, w którym mieściła się sala weselna choć zadbany – z zewnątrz nie wyglądał zbyt okazale (długi gmach z wejściem bezpośrednio od parkingu). Jednakże po wejściu do środka wrażenie zmieniało się diametralnie. Bardzo elegancko, ze smakiem, z dobrymi proporcjami.
Znakomity catering – tak w sensie smaku jak też sposobu podawania.
No i barman 😉
Sztuka przygotowywania trunków
Na stołach było jedynie wino, woda, soki i napoje. Pozostałe trunki przyrządzał barman. Pierwsza liga! Wnioskuję to po jednym napoju (zero procentowym ;)), którym uraczył mnie jeszcze przed rozpoczęciem imprezy, jak też po niekończącej się kolejce, jaką niemalże przez całą imprezę tworzyli wokół niego goście.
Marta i Piotr
Odległość nie pozwoliła nam się wcześniej spotkać. Początek wesela był więc też okazją, aby ucieleśnić wszelkie wcześniejsze nasze wyobrażenia o sobie nawzajem, jak również domówić to, co pozostawało kwestią otwartą.
Goście do tańca i…
Że różaniec z tańcem ma wiele wspólnego wie każdy, kto zna się na jednym i drugim. Że tej nocy będzie nie tylko do tańca spostrzegłem już w trakcie pierwszego „sto lat niechaj żyją nam”, kiedy to tradycyjne (dla mnie) „w zdrowiu szczęściu, pomyślności…” zostało jednomyślnie przez zebranych zaśpiewane w bardziej pobożnej wersji. Posiłek rozpoczął Tata Marty – a jakże – modlitwą.
Pięknie! Lubię takie klimaty 🙂
Ludzie, którzy po prostu się lubią
To, co dostrzegamy w otaczającej nas rzeczywistości jest w dużej mierze zależne od tego kim i jacy jesteśmy. To co jest naszą siłą lub słabością, często staje się niczym pryzmat uwydatniający określone barwy, na które nasz umysł i serce są szczególnie wrażliwe.
Jestem świadom powodu, dla którego pewne rzeczy dostrzegam w sposób szczególnie wyraźny. Mniej jednak ważny jest w tym momencie ów powód, od samego zjawiska, o którym tu wspomnę.
Nie można było nie zauważyć, że Młodzi po prostu lubią swoich Gości. Sposób w jaki zasiadali przy nich przy stole, sposób w jaki przy tym stole siedzieli, sposób w jaki zaczepiali kolejne, mijane przy różnej okazji osoby zdradzały bezbłędnie zwykłą, naturalną i uroczą w swojej prostocie sympatię do tych ludzi.
Jak na dłoni było widać, że są sobie bliscy, że się lubią i że przyczyną radości jest to wzajemne spotkanie i zabawa. To bardzo wdzięczny i inspirujący widok.
SkyTower i Lindle Gaz
Marto, Piotrze!
Jak na inżynierskie dusze artyzmu w Was wiele.
Dopinguję drużynie, którą właśnie założyliście,
łącząc na wieki krew dwóch zacnych rodów.
Trzymajcie się dzielnie i żyjcie mądrze!
Dużo dobra dla Was!
– Sylwek i Magda
PS.
Wracaliśmy do Warszawy bezpośrednio po weselu. Wyrazy uznania dla Żonki, która w tej podróży dosiadała naszego srebrnego mustanga. Mi – prócz chrapania 😉 – sen odebrał wszelkie inne zdolności 🙂
Wodzirej Double Wings