Wesele Moniki i Karola

czyli o tym, jak ochrzciliśmy Double Tree by Hilton

Mówi się czasem, że „nie ważne gdzie, ważne z kim”.

Zdaje się, że autor tej sentencji nie był nigdy na lodach u Maryka. A już na pewno nie zamawiał serwowanego tamże lodowego pucharu. Bo nikt, kto go kiedykolwiek trzymał w swoich rękach nie ośmieliłby się powiedzieć:
„Nie ważne jak, ważne co” (skąd już droga bliska do rzeczonej sentencji).

Lody Meryk ma przednie. Nie mniej to, w jaki sposób potrafi je zaoferować wzmacnia doznania smakowe co najmniej dwukrotnie. Ty zaś nie masz najmniejszych oporów, by za tę przyjemność zapłacić wielokrotność jeszcze większą.

I tak to forma staje w służbie treści.

Nie wiem czy Bohaterowie tejże opowieści lody u Meryka jadają. Zdaje się jednak, że niezależnie od tego doszli do wniosków jak najbardziej właściwych: „Im bardziej ważne z kim, tym większego znaczenia nabiera gdzie”.

A los padł na cieplutki jeszcze, niespełna tygodniowy, wprawiający w poważne zakłopotanie tych, co nie potrafią szeroko otwierać ust w zdumieniu warszawski hotel Double Tree by Hilton.

Tego typu „ukłony” w stronę zapraszanych rzadko pozostają bez wyraźnego echa. Tu zaś jego charakter i siła daje właśnie o nich wymowne świadectwo.

Bo tak to już jest, że to, co w życie innych swą obecnością wnosimy, poznajemy zwykle po tym, co oni – spontanicznie i z własnej woli wnoszą w życie nasze. I pewnie dlatego na tym weselu wodzirej miał tak mało do roboty. 😉

Na koncertach rockowych zapala się zapalniczki. Dziś dołączam do tych, co wieczorną porą, przy dźwiękach księżycowej serenady palą sztuczne ognie i razem z nimi wciskam między już sklecione kadry dobrych słów życzenie, co by się Wam wszystkie, bez wyjątku we wspólnym życiu spełniły!

Dużo dobra dla Was!

– Sylwek

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings