Wesele Oli i Kuby

Historia bez końca

Mówił ksiądz w Kościele, że ta historia mieć końca nie będzie. Że raz zaczęta już tylko wspólnie toczyć się będzie, aż do śmierci. Wieść taka, gdy Cię wierność przerasta – grozę w ludziach budzi. Jeśli jednak tak, a nie inaczej właśnie chcesz – do śmierci, razem – radość wylewa się z Ciebie w sposób trudny do ukrycia.

Ich wesele było szczególnym dla mnie. Było też szczególnym dla naszego Double Wings’owego bandu. Tak, jak zwykle to my usługi weselom czynimy, tak tym razem ono nam się solidnie przysłużyło. Wszak to nasz Kubuś taki temat zapodał, a my choć bez instrumentów (no może nie do końca, nie mniej zasadniczo) dobrześmy ów temat podjęli.

Domin jak rasowy wodzirej „Młodą do wzięcia” obwieszczał, Maciuś mi Żonę w tany porywał, Pióro – no być doprawdy nie może! – i belgijski, i obyrtkę, i wężyka… a jam się cieszył jak dzieciak w centrum tych wydarzeń mogąc brać udział!

Olu, Kubuś – no jest historia! Jest historia! 🙂

Słowo się rzekło, za 50 lat – Wasze i nasze dzieci – co ja mówię, wnuki!!! – na jednym weselu, w jednym bandzie! „Fly me to the moon”, albo „Can’t stop the feeling” 😉

Trzymajcie się dzielnie, pięknie i zawsze razem! 🙂

– Sylwek – jak nic – DOUBLE WINGS, Yeah… 😉

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings