Wesele Praksedy i Michała

Lady P.

Wszystko zaczęło się na Warszawskim Witolinie, na imprezie u koleżanki. Koleżanka koleżanką została, nie mniej impreza przeniosła się do klubu Sen Pszczoły. Trzecia dekada września, świt, już świeciło słońce.

Potem były spacery, wspólne piwo, wyprawy do lasu, podpatrywane przejeżdżające pociągi, galerie sztuki i częste wyprawy do Krakowa i Torunia.

I tak doszliśmy do finału w warszawskiej Imperii.

Klimaty towarzyszyły nam różne. Polski rock z Lady P. na czele zdawał się jednak najcelniej trafiać w szczególnie wrażliwe struny zgromadzonych serc.

Toastów starczyłoby bez trudu na trzy wesela. Wnosili je i przemawiali również sami Młodzi. Były i wzruszające, i zabawne, a i takie, co je wierszem na kolanie pisano.

I choć zdawało się na początku, że nam warszawski maraton, co ulice blokując centrum miasta totalnie zakorkował gościom w wielu przypadkach karząc iść z kościoła na piechotę, że nam ten maraton wyjdzie na plan pierwszy i jakieś niezatarte znamię na tym weselu odciśnie, to zdaje się, że Ci sami goście z frajdą i na piechotę po weselu wrócili do swych domów „Zamki na piasku” śpiewając po drodze, bynajmniej nie unikając okazji do korzystania z uroków akustyki śpiącego miasta i nie mając w pamięci nic z tego, co z maratonem mogłoby się jakkolwiek kojarzyć.

„Poranna witaj zmiano!” 😉

Praksedo, Michale – dzięki!
Najlepsze dla Was!

– Sylwek

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings