Wesele Praksedy i Michała
Lady P.
Potem były spacery, wspólne piwo, wyprawy do lasu, podpatrywane przejeżdżające pociągi, galerie sztuki i częste wyprawy do Krakowa i Torunia.
I tak doszliśmy do finału w warszawskiej Imperii.
Klimaty towarzyszyły nam różne. Polski rock z Lady P. na czele zdawał się jednak najcelniej trafiać w szczególnie wrażliwe struny zgromadzonych serc.
Toastów starczyłoby bez trudu na trzy wesela. Wnosili je i przemawiali również sami Młodzi. Były i wzruszające, i zabawne, a i takie, co je wierszem na kolanie pisano.
I choć zdawało się na początku, że nam warszawski maraton, co ulice blokując centrum miasta totalnie zakorkował gościom w wielu przypadkach karząc iść z kościoła na piechotę, że nam ten maraton wyjdzie na plan pierwszy i jakieś niezatarte znamię na tym weselu odciśnie, to zdaje się, że Ci sami goście z frajdą i na piechotę po weselu wrócili do swych domów „Zamki na piasku” śpiewając po drodze, bynajmniej nie unikając okazji do korzystania z uroków akustyki śpiącego miasta i nie mając w pamięci nic z tego, co z maratonem mogłoby się jakkolwiek kojarzyć.
„Poranna witaj zmiano!” 😉
Praksedo, Michale – dzięki!
Najlepsze dla Was!
– Sylwek
Wodzirej Double Wings