Wesele w dobrym miejscu
Ewa i Damian

Nasze drogi zbiegały się w Ostrołęce, w Łomży, w Otwocku i w Warszawie. Pierw poznałem Damiana. Kilka miesięcy później poznałem Ewę. A po roku już prowadziłem ich wesele. To byłą niezwykła sobota, niezwykłe wesele, niezwykłe święto i niezwykłe urodziny.

Wybór sali weselnej nie jest prosty. Wie o tym każdy kto kiedykolwiek miał z organizacja wesela coś wspólnego.

Wodzirej przyjeżdżając na wesele, zbyt dużego wyboru nie ma, co nie znaczy, że nie ma go wcale. Kiedy przyjeżdżamy na salę weselną, która czasem jest klimatyczną restauracją, klasycznym dworkiem, nowoczesnym hotelem lub swojską chata krytą strzechą szukam miejsca dla siebie. I nie chodzi bynajmniej o miejsce przy stole :).

Chodzi o miejsce ustawienia stanowiska dowodzenia, gdzie stawiamy DJski sprzęt, z którego obserwujemy parkiet, jest niczym warownia, z której wodzirej wyrusza na taneczne wypady. Niekiedy jest ono wyznaczone przez scenę czy podest, najczęściej wynika z układu sali, parkietu, czy też konfiguracji stołów.

Kiedy zajechaliśmy do podostrołęckiej sali, zaczęliśmy wypakowywać sprzęt i ustawiać skrzynie i torby pod ścianą, centralnie względem parkietu, między dwoma ogromnymi lustrami.

– Panowie, ale to nie jest dla was miejsce – zagadnął ktoś z obsługi.-Wszyscy zawsze rozstawiają się tam. Dodał, wskazując pustą przestrzeń w rogu sali.

– Ale nam się tu podoba, jest klimatycznie, dobry widok i nie zabieramy parkietu, więc tutaj zostajemy!

I zostaliśmy między lustrami na całe wesele. Wszystko oczywiście odbyło się w przyjaznej atmosferze.

Czekaliśmy aż wszyscy Goście znajdą się w środku. Dzięki tym kilku chwilom zdążyłem poznać Rodziców Młodej Pary. Przejęci, wzruszeni i skoncentrowani. Troszczyli się o każdego kto pojawiał się w progu sali. W końcu byli wraz z Młodą Parą gospodarzami tego wieczoru.

Kiedy już Ewa z Damianem zajechali zamaszyście coolowym Mercedesem przywitani przez Rodziców, hucznie powitani na sali przez Gości, po krótkiej modlitwie i pobłogosławieniu nas, posiłku, sali i zabawy przez jednego z zaproszonych księży ruszyliśmy z zabawą na całego.

Po tradycyjnym polonezie, eleganckim walcu i pierwszym tańcu parkiet mocno przytupywaliśmy raz to oberkami, na które z niecierpliwością czekała duża część gości innym razem wspólnotowymi wężami przy dźwiękach TGD.

Tak szaleli, że w trakcie zabawy z chustą Klanza poza chwilową utratą głosu od darcia się „robimy suszarkę!!” straciłem na zawsze piłeczkę, którą chustowi piłkarze wyrzucili jednym ruchem pod konstrukcję sufitu…

Nie zabrakło muzycznych dedykacji i niespodzianek. Chociażby dla przyjaciół Młodej Pary, którzy właśnie świętowali swoją rocznicę ślubu i jeszcze raz mogli zatańczyć swój pierwszy taniec czy też dla samego Damiana, który na własnym weselu świętował swoje urodziny! A takiego prezentu jak świeżo upieczona Żona, dedykująca własnemu mężowi i po chwili tańcząca z nim „Dziś są twoje urodziny” nie przebije nawet najgłośniej zaśpiewane „Sto lat”.

Chwilę po oczepinach, w ramach których odbył się chyba najdłużej trwający w historii taniec dobrych rad, ruszyliśmy z kopyta!

Był weselny kulig, czas dedykacji i taniec, taniec, taniec…

Ewo i Damianie! Udało Wam się połączyć Rodziców, Rodziny i Przyjaciół w tę niepowtarzalną weselną noc. Życzę Wam byście byli znakiem jedności i Miłości dla każdego kogo spotkacie na Waszej małżeńskiej drodze. No i do zobaczenia gdzieś…tam…kiedyś… 🙂

Karol Koprukowiak
Wodzirej Double Wings