Nie jestem jakimś wybitnym muzykiem. W swojej klasie jestem raczej średni, a może nawet i poniżej średniej. Aby być jednak wobec siebie sprawiedliwym, a Was nie wprowadzać w błąd wyjaśnię, czym jest ta owa „moja klasa”, albo używając nomenklatury piłkarskiej – w jakiej lidze jako muzyk miałem możność grać. Ta liga zaś już jest zdecydowanie powyżej średniej.

Studiowałem gitarę klasyczną na Warszawskiej Akademii Muzycznej, gdzie standardowo przyjmuje się jedną osobę na rok. Śpiewałem przez wiele lat w chórze Warszawskiej Opery Kameralnej, a jedna z moich gitarowych kompozycji znalazła się na płycie wydanej w Japonii.

Piszę to po to, by z wiekszą mocą wybrzmiały słowa, które teraz wypowiem:
„Wielu zawodowych muzyków… wstydzi się grać na weselach”.

Dla jasności – wstydziłem się i ja.

Weselny = kiepski, kiczowaty, banalny

Zastanów się przez chwilę jakie masz skojarzenia, gdy słyszysz hasło „zespół weselny”? Albo „orkiestra weselna” (to standardowe określenie dowolnej maści ekipy muzycznej z DJ’em włącznie używane przez kelnerów na weselach). Czy „zespół weselny” brzmi Ci tak samo dobrze, tak samo profesjonalnie, tak samo atrakcyjnie jak np. „Zespół coverowy”, czy nawet „Zespół coverowy grający na weselach?”

Który z rodzajów DJ’ów odruchowo budzi w Tobie większy szacunek – DJ grający w klubach, czy grający na weselach?

Nie znam dokładnych powodów, ale myślę, że założona przez Kubę Krawczyka „Mocna Grupa Wodzirejów” już się tak nie nazywa, bo Panowie od Muzyki nie chcieli być już określani mianem „Wodzirejów” (zbyt weselne rodzi to skojarzenia). Coraz częściej Wodzireje wolą też być nazywani „Konferansjerami”, bo to rodzi lepsze niż „Wodzirej” skojarzenia (mimo, że nadal robią to, co zwykł robić wodzirej).

Przeczytam Ci fragment tekstu, który na swoim blogu opublikował Michał Warda, jeden z najlepszych fotografów nie tylko ślubnych i nie nie tylko w Polsce.

„Na samym początku działalności mieliśmy ochotę i energię by walczyć z wiatrakami i udowadniać, że fotografia ślubna nie musi być kiczem i nie musi być kiepska. Może być po protu dobrą fotografią i świetnym tematem samym w sobie. Oczywiście na pewnym etapie nie ma potrzeby udowadniać niczego, bo zdjęcia i osiągnięcia mówią same za siebie. Z tajemniczych jednak powodów nasza działalność wywołuje negatywne emocje wśród niektórych reporterów i streetowców. Nie dość, że nie darzą naszej branży szacunkiem to piszą to wprost nie przebierając w słowach; że śluby to gówno i że fotografowie ślubni są do niczego.”

Operatorów filmowych pracujących na weselach nie określa się powszechnie operatorami. Nazywa się ich kamerzystami – prawda, że brzmi to gorzej niż „operator”?

Dla wielu artystów, profesjonalistów, zawodowców spoza weselnej branży określenie „weselny” tożsame jest z „kiepski”, „kiczowaty”, „banalny”, taki, z którego bynajmniej nie można być dumnym.

I myślę, że dzieje się tak z dwóch powodów.

Po pierwsze – przez wiele lat, a po części i nadal branża weselna zdominowana była przez artystów bynajmniej nie grających w ekstraklasie. A ekstraklasa nie lubi być kojarzona z ligą okręgową.

Po drugie – i to już dotyczy bez wyjątku wszystkich – po prostu zagubiliśmy poczucie wagi i istoty tego, czym jest wesele.  

Z perspektywy pojedynczego człowieka, nie ma chyba wydarzenia bardziej doniosłego, istotnego i przełomowego od tego, że decyduje się on wziąć ślub.

Jeśli tylko rozumiemy, czym jest ślub i co zmienia, jeśli czujemy w sobie głębię, piękno i wagę tego wydarzenia, to nagle dochodzimy do wniosku, że nie ma istotniejszej okazji, by świętować albo – by swymi artystycznymi umiejętnościami innym ludziom służyć.

Piszę to wszystko z dwóch powodów.

Po pierwsze, by branżę weselną ponownie dowartościować i by dowartościować tych wszystkich artystów, którzy właśnie na weselach spełniają swe pasje i wykorzystują talenty.

Po drugie, by zachęcić Was – Nowożeńcy – do tego, abyście na etapie przygotowań do wesela, na etapie poszukiwania niebanalnych rozwiązań, nie przegapili rzeczy najistotniejszej – nie przegapili głębokiego zrozumienia, wzruszenia i zachwytu nad Waszym własnym ślubem.

Głębia i niebanalność samego ślubu jest najlepszą inspiracją, najlepszym motywem przewodnim dla wszystkich artystów zaangażowanych, by razem z Wami i Waszymi gośćmi współtworzyć niebanalność Waszego wesela.

Oczywiście to wymaga takiej samej świadomości wagi i piękna ślubu od tych artystów. Wymaga to też od nich pokory, by zamiast praktykowania narcystycznego samouwielbienia, po prostu chcieli ludziom swymi talentami służyć.

Ale chyba ostatecznie tylko takich artystów warto na swe wesele zapraszać 🙂

Najlepsze dla Was!

I niebanalnych wesel! 🙂

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings