Wodzirej na wesele podąża drogą, prawdą i życiem. Kasia i Paweł

Kiedy na drodze do wyznaczonego celu pojawiają się przeciwności, można sobie z nimi poradzić dwojako. Można się poddać, machnąć ręką, rzucić ręcznik na ring, podnieść białą flagę, dać sobie spokój i wzruszając ramionami powiedzieć: „widocznie tak musi być”, „może innym razem się uda”, „to dla mnie za ciężkie”.

Można też zacisnąć pięści i zęby, kombinować, robić kilka podejść, zmieniać strategię i konsekwentnie, krok, po kroku, metr po metrze osiągnąć to co się zamierzyło. Wszystko zależy od tego na czym się skupiasz – na przeciwnościach czy na celu. Co do tego nie miałem wątpliwości, aż tu nagle, w piękny, czerwcowy piątek, dotarłem do zielonej tablicy z napisem „Bydgoszcz”, od której do sali weselnej ciągnął się kilkukilometrowy korek…

Kasia i Paweł cel swojej drogi znali już dawno. Droga zaplanowana, najlepsza i najpewniejsza. Ja trasę na ich wesele musiałem modyfikować tego dnia kilkakrotnie. Kiedy ja przebijałem się przez remontowaną i nierówną miejscami ulicę Nowotoruńską, Paweł wygładzał zawiązaną pod szyją muchę, a Kasia ze świadkową upewniały się, że suknia nie ma żadnych niepotrzebnych zagięć.

Kiedy okazało się, że jednak nie da się przebić przez Brdę ulicą Sporną, a telefon tracił zasięg, Paweł upewniał się, że obrączki są zabrane i pod dobrą opieką.W pewnym momencie usłyszałem głośny klaksony z prawej strony. To kurier DHL niecierpliwił się na kierowcę innej ciężarówki, leniwie skręcającej w Fordońską.

Prawie w tej samej chwili, kilka kilometrów dalej zabrzmiały pierwsze dźwięki harfy w wypełnionej gośćmi świątyni. W końcu na pełnym gazie ruszyliśmy szeroką i przestronną Aleją Kardynała Wyszyńskiego, a Kasia i Paweł kroczyli wąską ścieżką przed ołtarz. Oni zasłuchani w Ewangelię, my w komunikaty GPS’a.

Kiedy Paweł klękał przed Kasią, by ślubować jej Miłośc, Wierność i Uczciwość Małżeńską, ja klękałem montując pod sceną suboofer. Gdy wychodzili z kościoła w blasku fleszy, myśmy ustawiali światła na scenie, żeby kolorowo podświetlić parkiet i sklepienie sali.

A gdy tylko, witani przez Gości pojawili się pod ogromnym namiotem, który tego dnia pełnił rolę sali weselnej, wiedziałem, że udało nam się zgrać co do minuty i na każdym kroku. Od tej chwili graliśmy i kroczyliśmy już razem. Najpierw Polonezem, potem pierwszym tańcem, przewrotnie zatytułowanym „Second Walz” i tak przez całą noc do ostatniego Gościa.

Kasiu i Pawle. Znaliście cel i konsekwentnie go realizowaliście, minuta po minucie, krok po kroku i dlatego Wam się właśnie udało. Życzę Wam niewzruszonej, wspólnej Wiary, która potrafi góry przenosić i Miłości, dającej siłę by wspinać się razem na szczyt!

Karol Koprukowiak
Wodzirej Double Wings