Wodzirej na weselnej zbiórce
Marysia i Paweł

Mój starszy brat od zarania dziejów był dzielnym zuchem paradującym w swoim mundurku na zbiórki w każdą sobotę. Później jako harcerz i zastępowy coraz mniej czasu spędzał w domu, a coraz częściej widywano go w lokalnym hufcu, składnicy harcerskiej, buszującego w Przerwankach i na innych obozach, zlotach, zbiórkach i podchodach. Miał mundur z tymi wszystkimi naszywkami, sprawnościami i sznurkami, zielono-szarą… rogatywkę, skórzany pasek z okrągłą klamerką i obiekt moich westchnień: finkę z zieloną rękojeścią i wygrawerowaną lilijką…

Osobiście w moim życiu tylko raz byłem na zuchowej zbiórce, Przerwanki widziałem na zdjęciach, za założenie rogatywki dostałem od brata burę („tylko harcerze mogą ją nosić!”), a finkę kilka razy podkradałem żeby grać w pikuty. Jednak w ostatni weekend dzięki Marysi i Pawłowi mogłem poczuć się jak część ich zastępu na weselnej zbiórce w leśnej, nostalgicznej kniei pod Łodzią.

Łódź ma się dobrze. Łódzcy harcerze też. Wiedziałem o tym pamiętając atmosferę i organizację harcerskiego wesela Igi i Huberta z zeszłego roku. Harcerzy z Wrocławia natomiast nie znałem, ale kiedy poznałem Marysię i Pawła uznałem, że nie ma znaczenia skąd jest harcerz. Tych oboje poza przyjaźnią i miłością, łączyło jeszcze jedno, co łączy chyba wszystkich harcerzy: troska o innych. I to mnie nie tylko jako wodzireja urzekło. Tę troskę można było zauważyć i wyczuć zanim jeszcze pojawili się w weselnym domu. Miejsca dla gości przygotowane tak by każdy czuł się dobrze w weselnym towarzystwie, drewniany powozik wyładowany słodkościami, przy wejściu na parkiet pudełko z miękkimi kapciami na zbolałe od tańca nogi. Drobnostki, ale przy organizacji wesela warto o nich pamiętać.

Przedstawiając gości, każdego z imienia i nazwiska, wspomnieli nawet o obsłudze sali i skromnym DJu Pawle, który tej nocy skrywał się za konsolą. Przygotowali niezwykły filmik w ramach podziękowań, w którym dziękowali nie tylko Rodzicom czy świadkom, ale też każdej z osób czy grup , które łączy z nimi przyjaźń.

Marysia i Paweł chcieli by w pamięci gości weselnych pozostały nie tylko szalone oczepiny, zdjęcia, filmy, odciski od tanecznych szaleństw, zakwasy po Waka-Waka czy zawrót głowy od tańczonego dwa razy po trzeciej w nocy tańca belgijskiego. Każdy, kto tej nocy bawił na tej weselnej zbiórce otrzymał od Młodej Pary muzyczny prezent pamiątkę – na płycie nagrali swoje ulubione kawałki, którymi podzielili się z nami. Mi najbardziej podoba się numer 13. Tym, którzy przyłączyli się do świetlistego walca, odpalając swoje zimne ognie, chyba też się spodobał „Book od Love” Petera Gabriela, bo chwilę po oczepinowych szaleństwach parkiet oblały srebrzyste iskierki i zrobiło się nastrojowo i jasno. Tej jasnej strony parkietu nie zaciemnił nawet „Marsz Imperialny” Williamsa, towarzyszący wielkiemu weselnemu tortowi.

A potem było już słodko i jeszcze słodziej: „Ona tańczy dla mnie” i takie tam do piątej nad ranem. 😉

Marysiu i Pawle. Czuwajcie! Nad Waszą miłością, nad małżeństwem, nad sobą nawzajem. Zapraszajcie do swojego małżeńskiego zastępu wielu przyjaciół i dzielcie radością i dobrą nowiną, która Was łączy!

Karol Koprukowiak
Wodzirej Double Wings