Wodzirej na weselnym szlaku
Kinga i Damian

Oczepiny na weselu to czas niezwykły. Na początek wzruszające podziękowanie rodzicom, testowanie młodej pary a potem taneczne konkursy. Ale są też takie niebanalne oczepiny, które kończą się podziękowaniem Rodzicom, zaślubiny są wówczas rycerskie, a o mianie najlepszej pary wieczoru nie decydują taneczne ruchy a gimnastyka, narciarstwo zespołowe i dojenie krowy!

W Bieszczady zawsze zabierałem się z grubymi ciuchami, solidnymi buciorami, karimatą, latarką, chińskimi zupkami i czapką z daszkiem na głowie. Wszystko spakowane w niewielki plecak, tak żeby bez problemu zmieścić się na korytarzu nocnego pociągu do Sanoka. Tym razem pojechałem tam kombiakiem zapakowanym po brzegi nagłośnieniem i oświetleniem. W pokrowcu miałem frak, białą koszulę, spinki do mankietów, pas i muchę, do tego sombrero, afro, kilka kowbojskich kapeluszy, pióropusz i chustę Klanza. W końcu czekała mnie weselna wyprawa z Kingą i Damianem! Każdemu wodzirejowi życzę prowadzenia wesela z widokiem na Solinę. Czujesz wtedy, że szlak bieszczadzki naznacza szlak weselny.

A na szlaku Kinga i Damian przygotowali dla swoich Gości kilka niespodzianek.

Sytuacje od początku tego wesela zmieniały swój obrót tak jak pogoda w górach. Witający Młodą Parę przed weselną salą Goście, po chwili sami stali się witanymi w progu przez Gospodarzy; czekając na pierwszy taniec, zostali wciągnięci do tańczonego na początku poloneza, a ci, którzy oczepiny spodziewali się oglądać zza stołu, mogli sami wziąć w nich udział chociażby jako żywe budulce pomników miłości, przekazujący dobre rady na udane małżeństwo czy świadkowie rycerskich zaślubin Młodej Pary.

Jeżeli chodzi o oczepiny, to ich charakter był iście bieszczadzki i nieokrzesany. Fakt, było tam kilka elementów, które spotyka się na weselach prowadzonych przez wodzirejów, ale chyba jestem pierwszym w historii wodzirejem, który na weselnych oczepinach przeprowadził konkurs dojenia krowy.

Kiedy Damian napisał mi w jednym z maili o swoim pomyśle, nie wiedziałem do końca czy pomylił maile, po czym uświadomiłem sobie, że sam zachęcam Młode Pary do niebanalności i odrobiny szaleństwa. Tereska, bo tak wabiła się krowa, która okazała się głównym bohaterem oczepin, spędziła z nami całe wesele. Ukryta w pokoiku blisko sceny zerkała swoimi wielkimi oczami w naszą stronę, jakby oceniając pracę DJ’a i czekając na swoje wejście, chciała wymuczeć „i tak was przebiję”. DJ dwoił się i troił, hit za hitem, parkiet pełen bawiących się ludzi…a ona nawet nie drgnęła, zero reakcji, nawet machnięcia ogonem. Tłumaczyłem Pawłowi, który tej nocy dzielnie walczył za deckami, że może to dlatego, że cała zrobiona jest z włókna szklanego…

Emocje powoli sięgały zenitu. Po konkursie trudnych figur przyszedł czas na wyścig narciarski. Jeden parkiet, cztery pary, osiem osób, dwie butelki pepsi i dwie pary nart dla wszystkich naraz!

Zwycięska drużyna weselnych narciarzy stanęła do walki o główną nagrodę. Na parkiecie pojawiła się krowa Tereska. Finaliści dwoili się, troili i …doili. Efektem były prawie dwa litry wyciągnięte z wymion Tereski, parkiet taneczny cały w mleku i nieopisana radość zwycięzców.

Lubię ten moment na weselu gdy znikają ostatnie kawałki weselnego tortu, w powietrzu unosi się zapach wypalonych zimnych ogni, a smugi światła przebijają się przez dym ze zgaszonych świec po świetlistym walcu. Trzeba wówczas działać sprawnie. Pan Młody zamienia się w św.Mikołaja i prowadzi weselny kulig przez zaspy parkietu. Nie pamiętam czy było to YMCA czy Opa-Opa. Pamiętam tylko, żeśmy się nie zmęczyli, bo chwilę przed odkryciem spokojnej tafli Soliny przez wschodzące słońce, zatańczyliśmy jeszcze Waka-Waka, jakby dopełniając szaleństwa tego niebanalnego wesela.

Kingo i Damianie! Z wielu powodów Wasze wesele w Polańczyku przejdzie do historii. Życzę Wam byście dalej tak odważnie i z miłością dzielili się swoją radością z innymi. Wytyczajcie nowe szlaki, bądźcie przewodnikami dla tych co dopiero ruszają w narzeczeńską wyprawę i zaświadczajcie o tym, że można realizować swoje nawet najbardziej szalone pomysły i plany pozostając sobą. Zawsze ufajcie Temu, który wskazuje najlepszy kierunek!

Karol Koprukowiak
Wodzirej Double Wings