Wesele Edyty i Michała
czwarta pora roku

Niemniej twierdzę, że w niej właśnie w sposób niezwykle wymowny ujawnił się powód, dlaczego w całości było tak, jak było, dlaczego panował taki, a nie inny klimat, dlaczego życzliwość, zrozumienie, otwartość i radość były niezmiennym towarzyszem wszystkiego, co tej nocy się działo – począwszy od spotkań przy stole, a na niepoprawnych szaleństwach na parkiecie kończąc.
Od pewnego momentu czas odbiera nam siły i staje się jednoznaczną zapowiedzią tego, że na ziemi nie będziemy żyć wiecznie. Tworzy granice, których o własnych siłach nie jesteśmy w stanie pokonać. A nie jednokrotnie, nie jesteśmy w stanie pokonać z czyjąkolwiek pomocą.
Samotność bywa owocem dwustronnych decyzji. Jej brak – tym bardziej.
Widząc, jak Rodzice i Młodzi łączą się za pośrednictwem Skypa z nieobecnymi na weselu Dziadkami, dając im możliwość złożenia życzeń, obejrzenia pierwszego tańca i potem przypatrywania się biegowi wydarzeń na weselu miałem odczucie, że po latach niczego bardziej nie będą wspominać, że w sensie istoty i motywu nic ważniejszego tej nocy dokonać się nie mogło. I jeśli nawet dziś bardziej spektakularne emocje rodzą wspomnienia parkietowych szaleństw, to czas niczym diament szlifować będzie tę myśl, że najistotniejsza wartość zawarta była w tym prostym wykorzystaniu możliwości współczesnej techniki.
Czekamy teraz na wnuki (dla ich dziadków – prawnuki). Nie widzę lepszego uzasadnienia tej prośby, byśmy podczas wesela grali Vivaldiego. 🙂
Edyto, Michale – w swoim i Magdy imieniu – dziękuję!
Niech Wam Pan Bóg błogosławi!
– Sylwek
PS.
Śliczna muzyka i świetni ludzie. A może tak naprawdę na odwrót…
Wodzirej Double Wings