Wesele Edyty i Michała

czwarta pora roku

Spośród wielu pięknych chwil jakie w trakcie tej styczniowej nocy mogłem obserwować od środka wyróżnić chcę tę jedną, która w całości wesela wydawać by się mogła drobnym epizodem, a w oczach sceptyków – formalnością, której „wypada” dopełnić.

Niemniej twierdzę, że w niej właśnie w sposób niezwykle wymowny ujawnił się powód, dlaczego w całości było tak, jak było, dlaczego panował taki, a nie inny klimat, dlaczego życzliwość, zrozumienie, otwartość i radość były niezmiennym towarzyszem wszystkiego, co tej nocy się działo – począwszy od spotkań przy stole, a na niepoprawnych szaleństwach na parkiecie kończąc.

Życie to gra zespołowa, w której ktoś wcześniej przecierał Ci szlaki tak, byś ty dziś mógł innym szlaki przecierać. Wdzięczność, szacunek i wierność w międzypokoleniowej miłości jest rysem szczególnym prawych, dobrych i mądrych ludzi. Możność bycia wśród takich rodzi szczególnie cenne myśli i smaczne sercu uczucia. Dawali nam to odczuć bezpośrednio, wprost, jednoznacznie, nie pozostawiając cienia wątpliwości, że dobrze się dzieje, że wśród nich jesteśmy. I dali tym samym uczestnictwo w tym, co czyni ich sobie nawzajem prawdziwie bliskimi.

Od pewnego momentu czas odbiera nam siły i staje się jednoznaczną zapowiedzią tego, że na ziemi nie będziemy żyć wiecznie. Tworzy granice, których o własnych siłach nie jesteśmy w stanie pokonać. A nie jednokrotnie, nie jesteśmy w stanie pokonać z czyjąkolwiek pomocą.

Samotność bywa owocem dwustronnych decyzji. Jej brak – tym bardziej.

Widząc, jak Rodzice i Młodzi łączą się za pośrednictwem Skypa z nieobecnymi na weselu Dziadkami, dając im możliwość złożenia życzeń, obejrzenia pierwszego tańca i potem przypatrywania się biegowi wydarzeń na weselu miałem odczucie, że po latach niczego bardziej nie będą wspominać, że w sensie istoty i motywu nic ważniejszego tej nocy dokonać się nie mogło. I jeśli nawet dziś bardziej spektakularne emocje rodzą wspomnienia parkietowych szaleństw, to czas niczym diament szlifować będzie tę myśl, że najistotniejsza wartość zawarta była w tym prostym wykorzystaniu możliwości współczesnej techniki.

Czekamy teraz na wnuki (dla ich dziadków – prawnuki). Nie widzę lepszego uzasadnienia tej prośby, byśmy podczas wesela grali Vivaldiego. 🙂

Edyto, Michale – w swoim i Magdy imieniu – dziękuję!

Niech Wam Pan Bóg błogosławi!

– Sylwek

PS.
Śliczna muzyka i świetni ludzie. A może tak naprawdę na odwrót…

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings