Wesele Emilii i Krzysztofa
pierwszy i jedyny
Któraż z Was, Dziewczyny, modli się dziś wytrwale o dobrego męża? Któraż może powiedzieć, że nosi w sobie tę ufną nadzieję, że ta wytrwałość naprawdę ma sens?
Nie rzucać welonem dla zabawy, ale przekazać go tym, dla których będzie on prawdziwym zwiastunem. Nie pozwolić bukietowi zmarnieć, niczym ziarno nigdy nie rzucone w ziemię, ale przekazać go tej, która Ci była wierną towarzyszą w nadziei (Simba, zuchu dzielny!). I zachować wianek, by Ci go zdjąć mogła najstarsza z Twego rodu, abyś go ty potem mogła przekazać mężowi – czyż nie tak właśnie się godzi?
Pożegnać panieństwo, niczym lampion uniesiony ku niebu w zdumieniu, że naprawdę
już nigdy nie wróci…
Takie rzeczy, NAPRAWDĘ – przeżyć można tylko raz.
Napisała niespełna dzień później Dziewczyna piękna i pełna wdzięku:
„Dzięki Radości jaką rozsialiście i nadziei płynącej z historii Krzyśka i Emi,
u mnie zapaliła się ciepła wewnętrzna lampeczka…”
Czyż nie takie rzeczy w naszych sercach winny naprawdę wesela czynić?
Emilko, Krzysiu. Padło z Waszych ust życzenie, by ten dzień nie był tylko Waszą radością. Nie był, naprawdę nie był. 🙂
Miejcie się dobrze, pięknie i zawsze razem!
– Sylwek
Wodzirej Double Wings