Wesele Marty i Konrada

feeling good

Goszcząc w takim miejscu i w takim czasie oraz mając wiankiem przystrojoną Panią Młodą nie sposób prócz bardziej współczesnych piosenek, takich, co to się o Grammy ocierają, zagrać też i zwykłej, prostej i ludowej biesiady.

Jak ja lubię taką różnorodność! Gęsty dym angielskiego klubu, „made by Sweeden” na czarną nutę, głęboki flanger nałożony na przesterowane gitary i z drugiej strony pogoda w stylu The Jackson 5, która wybucha w końcu iście słowiańską, pełną werwy i energii radością płynąca ze wspólnego śpiewania prostych i znanych od pokoleń piosenek.

Prowokowali nas co chwila, nie dając dokończyć dopiero co podanego posiłku. A potem wrzało, huczało i grzmiało – zrazu od dźwięków wydawanych z gardeł, to znów od stóp wydeptujących nieścieralne ślady na drewnianym parkiecie.

Górki zielone już nigdy nie będą takie same. I w nas coś przejmującego się odcisnęło. Jakieś mocne poczucie, że u źródeł tego prostego weselnego „feeling good” kryje się głębsza treść, która do końca będzie znana tylko Nowożeńcom.

Nie zdążyliśmy tylko przywitać niedzielnego słońca. Zdecydowanie wstało zbyt wcześnie, zaskakując nas niczym koguta, który nocą solidnie z kolegami pohulał. 😉

Najlepsze dla Was!

– Sylwek

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings