Wesele Oli i Roberta
czyli o tym, jak to wodzirej gościom czyścił buty
Darowali mi jednak szybciej, niż by się tego można spodziewać. Na czyszczenie butów nadal czekam, a póki co sympatycznie i miło (ciągle jeszcze zaspany) wspominam sobie ów bardzo wdzięczny czas.
Nigdy dość o tym pisać, że „goście na weselu” to najważniejszy czynnik ostatecznego sukcesu (no, może jedynie dorównywać im zręcznie i podstępnie obmyślona przysięga dobrej zabawy, która nie pozostawi im – trzymając ich za raz publicznie dane słowo – innej alternatywy, jak stać się tego sukcesu najważniejszym i niezawodnym filarem ;)).
I tak żeśmy grali z zespołem Double Wings z sympatią i frajdą zerkając na to, co się na parkiecie wyprawia, od czasu do czasu niezlekka modyfikując naturalny przebieg owych wydarzeń, pobrykując w jakiejś czapie, tudzież peruce razem z Młodymi i ich Gośćmi.
Świetny czas! Przednia zabawa! Super atmosfera! I butów ostatecznie czyścić nie kazali 😉
Olu, Robercie!
Wielkie dzięki i gratulacje – dla Was, dla Waszych Rodziców, dla Waszych gości. Dobry start, to połowa sukcesu. Z pasją kibicuję Waszym dalszym zmaganiom! 🙂
Dużo dobra dla Was!
– Sylwek, Wodzirej Double Wings
PS.
Krakowskim cukiernikom jeno wieść jest ta wiadoma, że historia ta doczekała się czekoladowo-słodkiej kontynuacji 😉
Wodzirej Double Wings