Wesele Sylwii i Łukasza
Drużyna w trampkach
Tego jeszcze nie było. Tego jeszcze nie widziałem. A widząc po raz pierwszy właśnie na tym weselu odczułem wymowny urok troski o innych, życzliwości i gotowości dzielenia się rzeczami najcenniejszymi z tymi, którzy są ważni i bliscy.
Dwa lata wcześniej (po północy – dokładnie) dwójka śmiałków ich poprzedziła. Sylwia z Łukaszem byli na ich weselu. I nie umknęli wówczas mojej uwadze, tak jak i poprzednicy nie umknęli uwadze teraz. Beata i Michał, dwuletni Jubilaci, z życiem pełnym darów i utraty, pogodni pogromcy okrutnego czasu, otrzymali od Sylwii i Łukasza welon i tę drewnianą muchę, niczym nowa Para Młoda, by wytańczyć „Najpiękniejszą”, która odeszła, by ziścić to życzenie, które Sylwia napisała tuż po ich weselu: „Kocham tą parę do granic możliwości, i życzę im dużo, dużo szczęścia”.
To taki bardzo wymowny, dwuletni dowód, że wyznanie było nie na żarty.
I przypomniał mi się ten święty Franciszek, co ich jako pierwszy cukierkami pod kościołem witał. I już wiem, że im tych cukierków brakować nie będzie. I wiem, że ich sami nie wiele zjedzą.
Sylwio, Łukaszu – co byście założyli prawdziwą „cukiernię”! 🙂
Najlepsze dla Was!
– Sylwek
Wodzirej Double Wings