Wesele wysokich lotów
Agnieszka i Kamil

Jak wysoko można wznieść się organizując wesele? Jak wysoko może zaprowadzić niebanalność i miłość? I czy weselny tort musi być tortem? Wszystko zaczęło się od Hondy, która zajechała pod salę na Wodoktach. Ktoś kto był tego dnia w podwarszawskim Otwocku Wielkim zapyta, że jak to? Przecież oni zajechali zupełnie innym autem! Spokojnie, chodzi mi o to wesele, które prowadziłem już prawie rok temu.

Honda przywiozła wówczas Anię i Piotrka, a za nią w roli gości przyjechała Agnieszka z Kamilem. W tym roku role się odwróciły. Gośćmi była Ania z Piotrkiem, a Kamil z Agnieszką byli gospodarzami.

Przywitaliśmy ich przed salą. Od samochodu do drzwi i czekających w progu Mam był kawałek, więc nie dawałem gosciom spokoju i zachęcałem do ciągłych oklasków zanim tam nie dotarli. Po chwili Pan Młody dziarsko rozerwał bochen chleba i wszystcy ze smakiem zostali zaproszeni do środka. Kiedy otoczyliśmy ich na parkiecie, Kamil z nieukrywaną radością przywitał wszystkich, zabrzmiało „Sto Lat” i mogliśmy zaczynać wesele.

Niebanalność nie musi ograniczać się tylko do zabaw weselnych i szaleństw na parkiecie, a już przy okazji wspólnego zdjęcia wszystkich weselników Państwo Młodzi dali nam sygnał, że są gotowi na każdy jej przejaw. Podzieliliśmy z fotografem gości tak by wszyscy panowie stanęli z Agnieszką, a wszystkie panie z Kamilem. I nie chodziło bynajmniej o budowanie pomników miłości czy rzucanie krawatem i bukietem (co zresztą miało miejsce, ale kilka godzin później).

Otóż zawsze uważałem, że siłą wesela nie jest wodzirej, ale Młoda Para i jej goście. Potwierdzeniem było dla mnie to wspólne weselne zdjęcie. Panowie z łatwością unieśli w górę Agnieszkę, a panie dziarsko i z nie mniejszym zaangażowaniem chwyciły i podniosły Pana Młodego. Ciekaw jestem efektu tego zdjęcia na odbitce, bo na parkiecie już samo jego robienie było chyba dla nas wszystkich przednią i niezapomnianą zabawą.

Sto Lat można śpiewać na wiele sposobów, melodii, temp i rytmów. Ważne by było wyśpiewane z serca i szczerze. Goście, którzy pamiętają Jana Pawła II, a ci u Agnieszki i Kamila potwierdzili, że pamiętają, mogą takie sto lat zaśpiewać. Więc im zaśpiewaliśmy. Z serca, z gór, z siłą Dunajca „Syćko se wom zycom!”. I poszło już góralsko na całego, wężykiem i z obyrtką na parkiecie.

Muzycznie mieszaliśmy, stylami kłaniając się to w jedną to w drugą stronę. Nie obyło się bez dedykacji, specjalnych utworów, powtórek i zaskoczeń muzycznych – tego wszystkiego dzieki czemu DJ na weselu nie popada w rutynę.

Znacie to? Po walcu świetlistym w powietrzu unosi się zapach tlących się knocików świeczek, grana jest fanfarowa muzyczka, a na zaciemnioną salę wjeżdża … niewielki torcik otoczony wielką ilością babeczek przygotowanych dla każdego z gości. Babeczki wprowadzili sami Państwo Młodzi i z pomocą świadków rozdali je nam wszystkim. Babeczki były ozdobione serduszkiem z inicjałami Młodej Pary a w środku miały słodkie, owocowe nadzienie.

Skąd potrzeba tego szczegółowego opisu? Tę którą dostałem od Kamila pochłonąłem w oka mgnieniu, dlatego w niniejszym wpisie posłużyłem się przykładowym zdjęciem weselnych babeczek, ponieważ zapomniałem te właściwe sfotografować… Kiedy dostaliśmy na zakończenie wesela pakiet słodkich babeczek na pożegnanie, znów zapomniałem je sfotografować delektując się ich słodkością…

P.S.Właśnie dostałem od Agnieszki i Kamila fotkę z ich podróży poślubnej. Jeden do jednego wzięci z wesela tylko nie na tanecznym parkiecie a na Tatrzańskim szczycie…a zresztą jaka to różnica dla tych co latają wysoko? 🙂

Agnieszko i Kamilu! Dzięki za tę weselną zabawę! Za to, że wiedzieliście czego chcecie i nie baliście się tego realizować. Nie przestawajcie celować wysoko, bo dobrze Wam to idzie a w tamtą stronę nie ma ograniczeń! Co by Wom Pan Jezus błogosławił!

Karol Koprukowiak
Wodzirej Double Wings