Wodzirej na wesele zmian
Kamila i Łukasz

Przejeżdżałem przez Warszawę, kierując się w stronę Ożarowa i Hotelu Lamberton, słuchałem szumiącego za oknem samochodu wiatru zmian. W ten wrześniowy, letni wieczór, tańczyła tam Młoda Para, zasłuchana w melodię o wietrze zmian… Znacie to? W takim razie zapraszam do poznania historii Kamili i Łukasza.

Co prawda w ten sobotni dzień było tak ciepło i pogodnie, że na sali wiał tylko wiatr klimatyzacji, ale i tak było romantycznie. Kamila i Łukasz zaczęli taneczny wieczór na swoim weselu iście świetliście. Nie musiało w Hotelu Lamberton być ani Scorpionsów, bo atmosfera podczas ich pierwszego tańca była żywcem wzięta z epickich koncertów tej supergrupy. Nie musiało też być kilkudziesięciotysięcznej publiki. Wystarczyli Rodzice, rodzina i przyjaciele. Kiedy Klaus Meine zaczął gwizdać kultową melodię, goście zgromadzeni na parkiecie wokół Młodej Paty odpalali zimne ognie. Łukasz dał znak by światło przygasić do niezbędnego minimum. Wiedział co robi. Po chwili kiedy parkiet błyskał i iskrzył się zimnymi ogniami i zapalniczkami w rękach gości, nie trzeba było nikogo nawet zbytnio zachęcać, instynktownie goście przybliżyli się do Kamili i Łukasza, tak że „mogliśmy tak blisko jak bracia”. Weselni bracia.

„The future’s in the air, I can feel it everywhere” można było śpiewać przez całą noc, bo już pierwszy taniec zapowiadał jaka będzie ta noc. Zwłaszcza po słowach Łukasza, na przywitanie gości, kiedy zapowiedział, że „to co działo się w kościele było dla nas, to co będzie się działo na weselu jest dla was!”. I przez całe wesele z Kamilą starali się potwierdzać tę deklarację i nie zaniedbywać nikogo. Przy stołach, toastach, foto budce, kuluarach no i oczywiście na parkiecie!

Świetliście niczym przy pierwszym tańcu było chwilę po oczepinach. Fajny cover Mettalicki popłynął z głośników i świeca od świecy parkiet znów zapłonął, tak, że dla tych, którzy tańczyli już „nothing else matters”.

A o godzinie trzeciej trzydzieści czego świat weselny może chcieć więcej? No właśnie? „What the world needs now”? Tańca Pani Młodej z Tatą. Zapowiedzieliśmy, zagraliśmy, zatańczyli.

Mówi się, że „to co się zdarzyło w Las Vegas zostaje w Las Vegas”. Faceci z ekipy wieczoru kawalerskiego, którzy w pewnym momencie wciągnęli Łukasza w szalony, taneczny, skaczący kocioł, zdradzili nam tylko jedno, że „koła autobusu kręcą się, kręcą się, kręcą się”.

I tak pewnie podśpiewywali sobie goście, bladym świtem odjeżdżający autokarem spod hotelu w stronę swoich domów. Zostawiając za sobą tę noc, ale w głowach i nogach myślę, że bardzo fajne wspomnienia i szalone fotki z foto budki.

Karol Koprukowiak
Wodzirej Double Wings