Zaiste rycerskie wesele!!!
Weronika i Maciek oraz Kasia i Karol

Wprowadzenie

Znajomość zaczęła się od braterskiej współpracy w walce na wspólnym froncie. W ramach jednej z akcji organizowanych przez białostocki KSM miałem wygłosić prelekcję na temat wybitnie promałżeński. Kasia i Karol byli tam zaproszeni również. Jako narzeczeni dawali świadectwo, że warto, że się da i w ogóle, że to dobry kierunek. Tam też się poznaliśmy.

Jakiś czas potem Karol zadzwonił do mnie z zapytaniem, czy nie zagralibyśmy u nich na weselu. Brzmiało to jak komplement.

Są sprawy, ze względu na które (że tak to samozwańczo określę) nie trudno mnie zaangażować. Wesele jednak – na tamten czas – wymagało pewnego zaufania. Nie mogłem się pochwalić specjalnymi referencjami. Nie miałem żadnego nagrania z imprezy, którą prowadziłem. Pamiętam, jak w jednym z maili pisałem do Kasi o różnych innych moich poczynaniach, które miały być podstawą zaufania, jakim bez wątpienia musieli mnie wówczas obdarzyć. Obdarzyli.

Podwójne Double Wings

Czas odkrywał kolejne karty. Nie pamiętam dokładnie kiedy się o tym dowiedziałem. Nie wykluczone, że już na początku. Była to wiadomość iście nie codzienna. Na weselu miały być jednocześnie dwie pary Nowożeńców.

Takim sposobem poznałem Weronikę i Maćka, brata Kasi.

To pierwszy z elementów, który już w punkcie wyjścia, jeszcze nim się rozpoczęło czynił to wesele wyjątkowym: Dwie pary Nowożeńców, trzy pary Rodziców…

Pole walki

Nadszedł oczekiwany 17 lipca 2010 roku.

Uroczy Dworek Tryumf pod Białymstokiem. Słoneczna pogoda. Ponad 200 zaproszonych Gości.

No, ale o rycerskości miała być mowa…

Wzruszające podziękowanie Rodzicom

To były najbardziej wzruszające podziękowania rodzicom, z jakimi dotąd się spotkałem. Ich wyjątkowość była mi znana jeszcze przed weselem. Zadzwonił bowiem do mnie Tata Kasi i Maćka informując (w tajemnicy przed Młodymi) o tym, co planują w szóstkę zrobić. A sprawy przebiegały tak.

Najpierw Synowie, dziękując swym Ojcom za przykład miłości do ich Matek wręczyli im miecze. Potem prezenty otrzymały Matki (byłem jednak tak urzeczony prezentem dla Ojców, że umknęło mojej uwadze i pamięci, czym prezenty dla Matek były). Symbolika niezwykle wymowna. Potężne przesłanie i wdzięczność. Męska, prawdziwie męska sprawa.

Ponieważ wiedziałem, co przygotowali Rodzice, zaskoczeniem dla mnie mógł być tylko rozmiar. Był. Synowie otrzymali… a cóż innego być mogło – miecze. Jeszcze większe, mocniejsze, iście jak z pod Grunwaldu. I jakież przesłanie! Ojcowie byli wdzięczni za sposób, w jaki Chłopaki prowadzili swoje Dziewczyny. Za ich troskę o nie. Za nie przekraczanie granic. Niezwykle piękny i wymowny obraz.

Potem Córki otrzymały duże, drewniane szkatuły. Były w nich korale. Wymowny symbol i zachęta zarazem do tego, by dla swoich Mężów były po prostu piękne. By swoim pięknem walczyły o Nich i o Ich miłość.

Otrzymały też – a jakże! – książki kucharskie 🙂

Czy coś jeszcze w szkatule było nie wiem. Przypuszczam jednak, że mogły być wałki (dla wyrównania sił w drużynie 😉

Z wdzięcznością…

Kasiu, Weroniko, Maćku, Karolu!

Wielkie dzięki. Piękny czas!

Trzymajcie się dzielnie i pięknie. No i obowiązkowo podeślijcie jakieś fotki. Niech potomni biorą przykład 🙂

Sylwester Laskowski
Wodzirej Double Wings

PS.
Przesłali… 🙂