DJ • Jak lubimy grać?

Ostatnie słowo ciągle jeszcze nie zostało powiedziane

Znawcy (i złośliwcy) powiadają, że Bach i Mozart napisali już wszystko, co w muzyce było do napisania. Na szczęście jednak wystarczająco od czasu owych niekwestionowanych gigantów zmieniło się rozumienie pojęcia „muzyka” jak również związane z nią zasady i notacja, by kolejne pokolenia mistrzów czerpiących z tradycji swych poprzedników (lub dla odmiany totalnie z nią zrywających) miały okazję wypowiedzieć się przy pomocy dźwięków (tudzież ich braku) w sposób, który na kształt nam już dobrze znany otworzy nam z zachwytu szeroko dzioby. Wow!!! I gdy zdąży już z tego osłupienia wyschnąć ci na dobre w gardle, szybko chwytasz, że to nie koniec opowieści i że są nuty (choć to pojęcie coraz bardziej symboliczne), których jeszcze nigdy nie zagrano.

Szacunek dla tradycji

Zachwyt nad tym, co nowe nieuchronnie odwraca twe oczy wstecz. I tu dopiero zaczyna się gratka! Jakże wiele pięknej muzyki już napisano! Jakaż różnorodność gatunków, stylów, form, motywów, brzmień struktur rytmicznych i harmonicznych!

Zawsze nowe czerpie swą siłę ze starego. Tylko dlatego jest nowym, że ma poprzedników, punkt odniesienia, coś lub kogoś, z czym lub z kim jest porównywana i względem którego uznana za „nowe”. Dlatego awangarda jest zawsze pochwałą tradycji. Bez niej nie miałaby racji bytu. Potrzebuje jej, by móc właśnie z nią kontrastować, by właśnie z nią zrywać, jej zasadom zaprzeczać i wywracać fundamenty, na których ona się opiera. Wszystko, co stare było kiedyś nowe i wszystko co nowe, będzie kiedyś stare.

Nie każda jednak nowość wytrzyma bezwzględną – i obiektywną dlatego – próbę krytyki ze strony upływającego czasu i pokoleń, które dopiero nadejdą. Gdy osłabną promujące wpływy różnorakich interesów pozostanie jedynie czysta wartość dzieła… lub miernego utworku aspirującego do tego miana.

Tym większy szacunek wzbudzają – i wzbudzać powinny – te wszystkie kompozycje i utwory, którym czas blasku nie odebrał. Słuchamy ich z poczuciem, że należą do innej niż nasza „epoki”, słyszymy te niewspółczesne brzmienia i zastosowane rozwiązania – nie jest to „nasza” muzyka. Przeczuwamy jednak doskonale, że za tą niedzisiejszą otoczką powierzchownych wrażeń, kryje się wartość i smak, które przetrwa dłużej niż my sami.

I zaczynasz ze wzruszeniem patrzeć na swojego ojca, widząc w nim młodego chłopaka jakim sam dziś jesteś.

Stare w nowych szatach

Z tego odkrycia rodzi się zrozumienie i szacunek. Zaczynasz nie tylko słuchać „starych hitów”, ale z pasją włączasz je do własnego repertuaru. Niezliczoną ilość razy je przerabiasz, aranżujesz na nowo, łączysz z formami i brzmieniami współczesnymi, odkurzasz, odświeżasz i na nowo z zachwytem pokazujesz światu, oddając tym samym hołd ich autorom.

Aż trudno sobie wyobrazić ilu jeszcze nowych interpretacji doczekają się nieśmiertelne piosenki Beatles’ów!

Na czele peletonu

Stajesz się wielki nie dlatego, że z racji na swój jędrny wiek znalazłeś się na czele peletonu, na czele nieustannie tworzącej się historii, która cię niesie w poczuciu, że wszystko możesz, ale dlatego, że z determinacją pedałujesz pod wiatr, ciągnąc innych na swoich plecach, że na swoje barki bierzesz losy tej historii, której jesteś jedynie (i aż) małą cząstką.

Na starych ścieżkach stawiasz nowe ślady coraz lepiej rozumiejąc wielkość tych, którzy byli przed tobą. I zaczyna być dla ciebie jasne, jaką rolę masz w tym spektaklu odegrać. I nie inna, ale właśnie ta rola zaczyna ci wybornie smakować.

Nowe w starych szatach

To działa w dwie strony. Zachwyt nad starymi tematami, melodiami i motywami rodzi również sympatię do starych form, brzmień i stylistyk. Nie ograniczasz się już tylko do „odświeżania starego”, ale zaczynasz pisać nowe „w starym stylu”. Słuchasz Rihanny i zaczynasz się zastanawiać jakby zabrzmiała jej „Umbrella”, gdyby włączył ją do swego repertuaru nieśmiertelny Elvis. Szybko jednak dostrzegasz, że chłopaki z The Baseballs zdążyli już sobie to pytanie postawić.

Buntownicy

Twórczość to kreowanie tego, co nowe. A nowe jest zawsze jakąś formą zerwania z tym, co już było. Dlatego buntownik to synonim artysty.

Buntownicy nie kopiują, nie powielają schematów, nie przyjmują za dogmat ustanowionych standardów. Stawiają – nowe lub te same – pytania i szukają nieznanych dotąd odpowiedzi.

To oni rozdają karty przyszłości. To oni ustanawiają nowe standardy. To oni zdobywają nowe przestrzenie wolności i odkrywają dźwięki, których istnienia nikt nie przeczuwał. I jeśli nawet dziś nie do końca interesuje ich historia (jakby nie było, z nią poniekąd zrywają), to w ostateczności ona właśnie ich na swych kartach szczególnie mocno odciśnie.

Nie zdążą już jednak jej za to podziękować…

New & Old

Świeżość, nowość, rozwój, zmiana, nowy punkt widzenia, nowa perspektywa, duch czasu, wiosna, rozkwit… to ujmujące synonimy każdego buntu młodości. Nie mniej jednak buntownicy mają wiele wspólnego z tymi, przeciwko którym się buntują. Kłopot tylko w tym, że umyka łatwo – i jednym i drugim – fakt, że różnią się jedynie z lekka niezsynchronizowanymi zegarkami, no i może paskami, na których zwykli je nosić.

Music for life – Old & New (Double Wings) – for ever!

I tak właśnie lubimy grać 😉